|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:55, 18 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
i co dobrze zze ja pogonilas, ja tez nie moge doczekac sie cedeka zwlaszcza po tych zajciach w parku... ja wieczorem dam cedeka, bo mam cos napisane...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
PaBia
fan
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dzióra zwana Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:05, 18 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
No to czekam...
A co do imienia to mam do niego sentyment, bo tak miał na imie mój kolega który zginął w wypadku
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:12, 18 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
a to przykre, ze zgina... a co do opowiadania boskie, nie moge sie doczekac dalszego rozwoju wypadkow po tych wydarzeniach w parku, jak Edyta na to zareaguje, jak ja bedzie ratowac
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mada
Gość
|
Wysłany: Sob 14:17, 18 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Przykro mi ze zginą =[
PaBia kiedy będzie dalszy ciąg?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:22, 18 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
korzystam z chwili wolnosci i wrzucam....
Gdy dotarła do domu była 2:20 na zegarze. Chciało się jej płakać, śmiać i spać po trochę z każdego. Po cichu poszła do siebie do pokoju, położyła się, ale długo nie mogła zasnąć. Miała uczucie jakby pod kołdrą znajdowały się dwie zupełnie obce i zimne kłody – jej stopy, a oprócz tego czuła silne ból, jakby skórcz, albo wręcz odwrotnie jakby nerka się powiększała. Koło 3 zasnęła. Wcześnie rano, dla niej koło 10, zeszła na dół. Ojca nie było, jak się domyśliła był w „pracy”. Matki tez nie było na horyzoncie, pewnie poszła na zakupy, albo jest u pani Joli. Wzięła do ręki swój telefon, wykręciła numer przyjaciółki:
- Cześć, co byś powiedziała jakbyśmy pojechały na rower?
- A gdzie?
- Może na ten nasz pagórek?
- Dobra to za pół godziny pod zagajnikiem.
- Oki. Na razie.
Była w siódmy niebie. Wykręciła jeszcze numer do mamy, ale jej telefon nie odpowiadał. Pewnie siedzi i gada i jak zwykle nie słyszy telefonu. No nic nagram się jej na pocztę i jak odsłucha to się pewnie odezwie.
Tym czasem jej matka leżała w owym zagajniku, gdzie umówiły się dziewczyny. Gdy dotarły na miejsce zauważyły o kilka kroków dalej karetkę na sygnale, zwalniała, zatrzymła się. Z jej wnętrza wysiadła Edyta, dziewczyny widziały jak pochyla się nad jakąś osobą. Podeszły bliżej, ale nie za blisko, aby się nie wydać. Aśka szeptem zwróciła się do Łosia:
- Jezu, to jest moja mama, a ja byłam pewna, że poszła do Joli.
- No to masz pecha, a jak twoja twarz?
Zdjęła muchy i pokazała twarz towarzyszce wyprawy. Pod jednym okiem były kolory jesieni, a pod drugim sino – czerwone.
- To lec tam i pokaż im się.
- Nie, bo... – zaczęła płakać
- Bo co?
- Bo Edyta od dawna mnie szuka, ona się wszystkiego domyśla.
- To chociaż posłuchajmy co mówią.
- Oki
Zamieniły się w słuch, na miejscu pojawiła się również policja:
- Pani doktor co z nią? – rzuciła kobieta, która wysiadła z radiowozu
- Źle, pobicie, podejrzewam wstrząs mózgu. Ogólnie stan ciężki. Zabieramy ją do Leśnej Góry.
- Dobrze, to my tam później tam przyjedziemy – skwitował mężczyzna
Dziewczyny popatrzyły się na siebie, nie bardzo wiedziały co robić. Miały mieszane uczucia. Jednak postanowiły wrócić do domu. Gdy dotarły do mieszkania na schodach spotkały panią Kasie z córką. Były smutne, ale szczęśliwe, że Oli w zasadzie nic się nie stało, ma jedynie zwichniętą rękę.
- Cześć, co się stało?
- Nic takiego.
W domu był kompletnie pijany ojciec.
- Majka idź do mnie do pokoju, ja to załatwię.
Przyjaciółka poszła do pokoju Aśki, ta została na dole. Ojciec pierwszy się odezwała, a raczej od razu przeszedł do krzyku:
- Idiotko, potworze, sprowadzasz przyjaciół, a czym ich poczęstujesz?
- Przestań, idź się przespać, jesteś kompletnie pijany!!
- Odwal się.
Wymierzył jej kolejnego liścia w twarz, a przy okazji po nerkach uderzył wałkiem do ciasta. Zdążył jeszcze złamać jej nos, uderzając z całej siły pięścią w nos. Obydwoje krzyczeli na siebie, jednak ojciec miał przewagę głosową, nagle do zaczął dzwonić telefon stacjonarny, wystraszyła się. Co robić odebrać telefon? A może po prostu zwiejemy...Krzyknę do Maji, żeby zeszła, jedziemy na rowery, może na początek do niej jak ma wolna chatę..
- Dzień dobry komisarz Joanna Kowalska, dostaliśmy zgłoszenie o awanturze domowej.
- Chyba nawet nie trzeba daleko szukać – rzucił jej partner – popatrz się na jego twarz.
- O dobrze, że jesteście, ta suka, moja starsza córka mnie tak urządziła. – wrócił do kuchni do na poczetej butelki wódki
- D nie ściemniaj, ja już wiem, jakie z ciebie niewiniątko. – dorzucił partner – A powiesz mi jeszcze, ze ci na wódkę nie chciała dać
- No, no to tak tez i było. Ja przyszedłem, suszyło mnie poprosiłem o 2 zł, a ona mnie tak urządziła
Jednak komisarze nie dali się zbyć pół słówkami. Weszli do środka, D siedział nad szklanką wódki.
- Może jednak na zgodę? Chociaz jednego? Pani komisarz.
- D., idziesz z nami. A gdzie twój rzekomy oprawca?
- Ale po co? Nie wiem
- Tego to się dowiesz na komendzie. Aśka weź jakieś jej zdjęcia, może są jakieś jej dokumenty, trzeba podać patrolom, żeby jej szukali. Może być w szoku lub mieć cos uszkodzone. I sprawdź czy kogoś jeszcze nie ma w domu.
Przeszukawszy cały dom nie znalazła nikogo. Znalazła paszport jego córki.
- Popatrz – powiedziała do Sebastiana – jaka ładna, ile może mieć lat? Z 15, 16 nie więcej.
- 20. No ładna, ale obawiam się, że już nie jest taka ładna.
- Joanna – to tak ja – D, lat 20, zamieszkała Leśna Góra 7a. No nic trzeba to zdjęcie dać patrolom niech jej szukają, a i sprawdźmy pobliski szpital, może tam poszła.
- A ta kobieta z rana? To jej matka?
- Tak.
Wyszli z domu, a dziewczyny całe zdarzenie obserwowały z oddali. Były wystraszone, ale zapowiedziały sobie, że wrócą do domu po zmierzchu.
- Majka – odezwała się pobita
- Co?
- Masz wolna chatę? Może pójdziemy do ciebie, i pomożesz mi twarz do myc, a potem pojedziemy na rowery.
- No dobra. To chodź
Pojechały na rowerach, Aśka ledwo pedałowała, ale nie dała tego po sobie poznać. Gdy dotarły do jej domku było koło 14. Obie były zmęczone, ale Aśka wyjątkowo.
- Idę do łazienki, a ty mogłabyś mi zrobić cos do picia? A mogłabym się przespać gdzieś, bo jakoś tak mnie zmogło po tej jeździe.
- A co chcesz? Dobra to pojedziemy na działkę tam obie sobie odpoczniemy.
- Może być cola. Oki. To za pół godziny powinnam wyjść z stąd.
Dobra, mam mało czasu, dobrze, że komputer jest na chodzie, zaraz znajdę nr telefonu do tej lekarki o której mówiła. Zadzwonię gdy będzie brała wódę, ale co ja jej powiem. O już wiem; Dzień dobry nazwyam się Majka Sowa, jestem przyjaciółką Joanny Drąg, jej mamę zabrała pani dziś rano z parku. A ona sama, znaczy się Aśka, jest okropnie osłabiona. Ojciec znowu ją pobił. Ona nie chce się do tego przyznać. Dobra mam, dzwonię. Rozmyślała jej przyjaciółka, a gdy ta w łazience brała prysznic zadzwoniła do Edyty, odebrał ktoś inny, tak się jej wydawało:
- Dzień dobry mogę prosić z dr Edytą Kuszyńska?
- Witam, przy telefonie. W czym mogę pomóc.
Łoś zaczynał panikować, ale zaczęła nie pewnym głosem
- Jestem przyjaciółką Asi Drąg, jej mama... – urwała, bo jej głos coraz bardziej drżał i nie wiedziała, co dalej mówić
- Miło mi, a co z nią?
- Noo, noo właśnie w tej sprawie dzwonię – mówiła jąkając się
- Nie bój się, powiedz, co wiesz.
- Bo, bo ona jest znowu pobita. Jest bardzo osłabiona, ma coś znosem, i cos mówiła o nerce. Ona, ona boi się przyjść do pani.
- Wiem, że się boi, bo była tu wczoraj i uciekła, stchórzyła. A gdzie mieszkasz?
- Ul. Warszawska 11, Leśna Góra.
- O to kawałek drogi stąd. Nie mogę teraz przyjechać, ale spróbuj z nią pogadać i nakłonić, a jak nie to, jakie macie teraz palny?
- Jedziemy do mnie na do mnie na działkę. Na działki za basen. Działka nr 32. Musze kończyć, bo wychodzi z łazienki, a ona nie wie.
- Dobrze, to pozostaniemy w kontakcie.
Zakończyły rozmowę, przyjaciółka wyszła z pomieszczenia. Jej twarz była trochę opuchnięta, a sińce pod oczami intensywniejsze niż przedtem.
- To, co robimy?
- Masz tu picie i chodż jedziemy na działkę. Tam się pomyśli, co dalej....
- Oki
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mada
Gość
|
Wysłany: Sob 19:59, 18 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
No genialne! Czekam na resztę (koło mnie jest ulica Warszawska )
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:53, 24 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
no i utknelam w martwym punkcie, pomysl moze jest, ale nie umiem go przelac na papier ;(
Dzień był słoneczny, ale coś wisiało w powietrzu, bo gdy przejeżdżały przez wypiętrzenie podłoża w centrum miasteczka rzuciły okiem na pobliskie wzniesienie, było ono zamglone, zresztą mijani ludzie byli spoceni i wyglądali na przytłoczonych ta pogodą.
Dotarły na działke około 15. Rozłożyły się. Majka wyjęła z domku letniskowego koc i radio. Usadowiły się w pół cieniu pod śliwami. Na sąsiedniej działce starszy pan robił porządki, rozpalił ognisko. W powietrzu unosiła się woń palonych liści, a także (co zmartwiło dziewczyny) śmieci. Jednak smród był łagodzony przez świergot ptaków.
-Wiesz pięknie tu jest, ale cholernie dawno nie padało.
-Wiem, popatrz się na te rośliny – pokazała na zdychające z pragnienia dalie.
-No rzeczywiście. Prześpię się.
-Oki.
Usnęła. Po kilku minutach zapadła w głęboki sen. Ten jednak nie trwał długo. Przebudziła się po 10 min.
-Co już się wyspałaś?
-Aaaa – ziewnęła – nie, miałam głupi sen. I to nie pierwszy raz. Śniło mi się, że nocą jadę tramwajem po Krakowie. To było gdzieś w centrum, dojeżdżam do ostatniego przystanku, ale nie wysiadam. Jestem wystraszona, ten tramwaj zawraca. Za maszynistę nie wiem kto był, bo się obudziłam.
-Wyluzuj, masz – podała jej sok – napij się i śpij dalej, jest dopiero 15:40.
Położyła się z powrotem, zasnęła, tym razem był to sen niespokojny. Cały czas cos powtarzała.
Zerwał się silny wiatr, ognisko z sąsiedniej działki wzmogło się. Tego człowieka co je rozpalił tam już nie było. Iskry posypały się na działkę dziewczyn. Zaczęło się od domku (był z drewna i plastiku). Okropnie się dymiło, a parę minut wcześniej Majka tez usneła. Łosia obudził smród i wycie syren. Próbowała coś zrobić, wyprowadzić rowery, obudzić Aśkę, ale nic z tego nie wyszło, a tylko poparzyła sobie ręce. Dym gęstniał z sekundy na skundę.
W szpitalu matka Aśki walczyła o życie. Było z nią źle. Brak własnego oddechu. Pomimo natychmiastowej operacji nadal utrzymywał się obrzęk mózgu. Edyta była zobaczyć co z pacjentką, a teraz zmierzała szpitalnym korytarzem na dyżur w pogotowiu.
-Pani doktor, mamy zgłoszenie pożaru na działkach za basenem.
-Ymh, a jaki numer działki?
-33 i 32.
-O cholera! Jedziemy! Szybko!
Na miejscu była już straż i policja. Strażacy przystąpili do gaszenia ognia. Jeden z nich - Sam – poszedł przeszukać działki. Dym był tak gęsty, że utrudniał dotarcie, ale udało mu się dotrzeć. Znalazł tam dwie nastolatki, jedna była pół przytomna, dusiła się. Wziął ja na ręce i wyniósł do kolegów. Druga była przytomna, ale też miała problem z oddychaniem, a na rękach były rozległe rany oparzeniowe. Ta sama, noga za nogą szła za strażakiem. W połowie drogi jeden z kolegów wziął ją na ręce. Obie dziewczyny zostały wyniesione w bezpieczne miejsce. Tam czekał już na nie zespół leśniogórskiej karetki i policja.
Edyta zaczęła od udzielania pomocy tej bardziej poszkodowanej. A tej drugiej dała tlen i kazała jednemu z sanitariuszy założyć opatrunki i przykryć kocem. Po tych wstępnych oględzinach do karetki podeszli komisarz Kowalska i jej partner Wrona:
-Pani doktor można z tymi dziewczynami pogadać?
-Z tą, ale krótko – wskazała na majkę
-Jak się nazywasz?
-Majka, Majka Sowa.
-A co się stało?
-Pan Jan palił ognisko.
Tyle powiedziała i zaczęła się dusić. Jej oddech stał się płytki, częsty i świszczący.
-Pani doktor, coś z tą dziewczyną!? – zawołała komisarz Joanna
-Rozmowa się skończyła. Zabieramy je do Leśnej Góry.
-Dobrze, dziękuję.
Jedną karetka zabrała obie. Majka miała skurcz oskrzeli, po podaniu Berodualu wziewnie mogła spokojnie oddychać. Choć rany na rękach ja bolały, wyciągnęła jedną w stronę ręki Edyty, gdy szturchnęła ja na opatrunku pojawiła się sporej wielkość plama krwi i płynu surowiczego. Dziewczyna nie dawała poznać po sobie, że ja to boli. Edyta popatrzyła na jej twarz, zaczęła a ta zaczęła mówić, ale przez maseczkę z tlenu było to mało wyraźne. Edyta zdjęła ja jej:
-Co chciałaś mi powiedzieć?
Pierwsza myśl jaka jej przemknęła przez głowę to ”Powiem jej, że to my, ale co dalej...”. Zmieniła zdanie:
-Prze pani – przerwała ciszę ciężko oddychając – co z Aśką?
-Oddychaj spokojnie. Zatruła się dymem, ale to nie wszystko, prawdopodobnie te siniaki pochodzą z pobicia.
„Kurde no, ona jej, nas nie poznała, przecież...” – pomyślała Madzia.
-Wiem, to ja – z trudem – ja dzwoniłam rano.
-W pierwszej chwili nie poznałam Aśki, te siniaki – popatrzyła na nieprzytomna dziewczynę
-Wiem, bo ona... – coraz trudniej się jej mówiło
-Nie mów już nic, to cię męczy. Zresztą jesteśmy na miejscu.
W szpitalu zajęto się dziewczynami. Tego samego wieczoru Majka poczuła się na tyle dobrze, że miała dość siedzenia w łóżku. Pomimo, że rany na rękach bolały to ona sama wstała z łóżka i ruszyła w stronę drzwi.
-A ty dokąd?
-Do..., do Aśki, gdzie ona jest, co z nią?
-Na razie to musimy pogadać – z powaga stwierdziła Edyta
-A o czym?
-Choćby o twoich rodzicach, pewnie martwią się o ciebie. Może powinnaś do nich zadzwonić.
-Tak, ale, ale ja nie mam telefonu, został na działce.
-Masz – podała jej swój – ale tez z nimi musze pogadać.
-Dziękuję.
Wykręciła numer do matki, ale ta nie odbierała, do taty. Udało się. Streściła co się stało, Edyta też z nim zamieniła parę słów, po czym Majka znów miała atak duszności. Po podaniu leku zasnęła, a lekarka wyszła. Poszła na OIOM, do Aśki. Ta miała złe wyniki, widać było, że opary ją przytruty.
-Edytka – wyrwał ja czyjś głos z zamyśleń
-Tak?
-Co z nią?
-Źle, utrzymuje się kwasica, podałam jej wszystko co mogłam.
-A pamiętasz ta kobietę z jesieni? Zatruta CO? Zadzwoń tam do kliniki, może się zgodzą i jej pomogą.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mada
Gość
|
Wysłany: Pią 22:20, 24 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
SUPER! Czekam na następne! PaBia masz już wenę, wrzucisz coś?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:29, 24 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
gadalam z PaBia wczoraj, to mowila, ze ogladnie jkais serial kryminalny i moze cos napisze, ale kiedy to nie iwem, a co do mnie ot dzieki, a i mam pewnien pomysl co dalej, ale nie wiem jesczze czy nie wrobic ich w jkaas przygode, moze jka ksiazke skocze czytac to cos mnie nawiedzi, albo w niedziele na inteligentnym kazaniu proboszcza .
|
|
Powrót do góry |
|
 |
PaBia
fan
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dzióra zwana Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:45, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Już coś tam mam jka dokończe to może wrzuce dzisiaj albo w poniedziałek
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:52, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
a jutro?? wrzucaj jak najszybciej!! umieram z ciekawosci!!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mada
Gość
|
Wysłany: Sob 20:18, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Ach... Już nie mogę się doczekać!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:17, 26 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
ja tez, a teraz moje bo mnie w nocy nawiedzila wena
Koło dwudziestej trzeciej rozpoczęła się lekka krzątanina w szpitalu. Majka wysunęła głowę przez drzwi, zobaczyła Edytę z kimś rozmawiająca, wręcz kłóciła się. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Co z Aśką?
-Będzie dobrze. A ty czemu jeszcze nie śpisz?
-Nie wiem.
-Do łóżka jak wrócę to zaglądnę do ciebie. A teraz zmykaj się położyć.
Poszła do siebie, a Edyta wróciła do Aśki.
-Bożenka, zabieramy ja do toksykologów. Przygotuj ją do transportu.
-Dobrze.
Na miejscu zrobiona jeszcze raz komplet badań, po czym umieszczono nie przytomną dziewczynę w komorze podciśnieniem. Udało się. Koło północy jak wracały dziewczyna oprzytomniała. Na je twarzy zagościł uśmiech, ale zaraz ustąpił miejsca łzom. Łzom szczęścia i rozpaczy. Edyta zdawała się nie zauważać tych łez.
-Cześć, dobrze, że wróciłaś. Teraz już będzie tylko lepiej.
Nie opowiedziała nic. Zasnęła.
W Leśnej Górze były o 24:40. Szpital spał. Przewiozła Aśkę na OIOM, wróciła do dyżurki. Była zmęczona. Teraz jeszcze walka o życie Aśki. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Mogę?
W drzwiach stała Majka. Jej twarz była zalana łzami, a ciało raz po raz wstrząsała fala dreszczy.
Zegarek Edyty wskazywał 1:30, za oknem rozszalały się błyskawice. Waliły co sekundę, albo i częściej, dawały ogromny huk, a wiatr wzmógł się, był porywisty i taki jak późną jesienią. Za oknem pochłodniało, dało się to odczuć w szpitalnych pomieszczeniach.
-Mogę? – ponowiła Majka
Edyta odwróciła się od okna, które właśnie zamknęła.
-Co się stało? Czemu nie śpisz? – matczynym głosem zapytała
Dziewczyna stała jakby wmurowana i trzęsła się. Przez swoją posturę dostała koszulkę na szeleczkach, która wisiała na niej jak na patyku.
Edyta nie myśląc wiele zdjęła z siebie swój „firmowy” czerwony polarek, podeszła do nastolatki, okryła nim jej ramiona. Przykucnęła i przytuliła ją do siebie.
-Już lepiej? Powiesz co się stało? – ścierając łzy z jej policzków
Dziewczyna pokiwała głową. Przestała się trząść, włożyła (przy drobnej pomocy lekarki) ręce w rękawy otrzymanej bluzy. Była ona miękka, ciepła i jak zwykle za duża. Edyta podniosła się, przygarnęła Majkę ramieniem do swojego boku i poprowadziła na kanapę.
-Usiądź – poprosiła – chcesz ciepłej herbaty?
Przytaknęła ruchem głowy, a gdy ją dostała (pani doktor postawiła ją obok jej rąk) Edyta znów się odezwała się:
-Pomóc ci się napić?
-Mhy
Po kilku łykach zebrała się w sobie:
-Bo, bo... – znów nie wiedziała co powiedzieć
Edyta widząc, że cos jest na rzeczy nie nakłaniała jej do rozmowy. Wiedziała, że czasami posiedzenie w takim milczeniu bardziej pomaga niż rozmowa. Pomogła dopić herbatę, już chciała ją odesłać do sali ale „ugryzła się” w język i zagadnęła:
-Choć odprowadzę cię do sali.
-Bo, bo obiecała pani, że jak pani wróci z Aśką to przyjdzie pogadać. Czekałam.
Edyta uśmiechnęła się na te słowa, znów przykucnęła patrząc dziewczynie prosto w oczy.
-Byłam u ciebie, ale smacznie spałaś. Miałam cię budzić? Posiedziałam chwilę i wyszłam. Z Asią już lepiej, wyjdzie z tego.
-Przepraszam, dziękuję – odpowiedziała
-No to jak, dasz się odprowadzić do łóżka.
-Ychy, a pogadamy jeszcze?
-Tak – roześmiała się
W milczeniu poszły do jej sali. Wiatr otworzył okno. W pomieszczeniu bardzo się wychłodziło. Kobieta chciała je zamknąć, bez skutecznie.
-Wracamy do mnie, a po drodze zobaczę czy jest coś wolnego.
Pokiwała głową. Ziewnęła. Edyta widząc jej zmęczenie i senność nie zastanawiała się długo. Poszły do niej. Położyła ja na kanapie, w tym polarku, a lekarka przykryła ją kocem.
-dziękuję – wypowiedziała przed zaśnięciem
Edyta popatrzyła się na nią z podziwem, za to, że poświęciła swoje ręce dla ratowania przyjaciółki. Wyszła z pomieszczenia zostawiając zapaloną nocna lampkę na biurku. Poszła do pielęgniarek.
-Bożenka potrzebuję łóżko dla Majki.
-Przecież ona jest na 2.
-Ale tam się okno nie domyka. Teraz jest u mnie.
-Wszędzie jest komplet.
-A na 3 Kaja, sama jest. Daj mi jej kartę, chyba będzie można ja jutro wypisać. A nie ma tam nic wolnego? Przecież to trójka jest.
-Proszę – podała jej to o co prosiła – na trójka, ale ona nie chce nikogo na sali.
-Tak nie może być. Jutro to załatwię.
-Chciałaś powiedzieć rano.
-No fakt. A jak Aśka?
-Śpi, nic niepokojącego się nie dzieje.
-Dzięki. Wracam do siebie.
Wróciła do dyżurki. Majka spała spokojnym snem. Włączyła cicho radio i wzięła się za porządkowanie jakiś dokumentów w biurku.
Była 4:45. Nastolatka obudziła się z krzykiem i płaczem. Przerwało to spokój panujący w pomieszczeniu. Edyta odwróciła się do niej:
-Co się stało? Śniło ci się coś?
Ta podniosła się trochę, dalej płakała i trzęsła się. Edyta wstała od biurka i podeszła do nije, usiadła na krawędzi kanapy i popatrzyła na jej twarz i ręce. Nie wiedziała co się stało.
-Boli, boli, nie wytrzymam – płakała dziewczyna
Przytuliła ja do siebie. Pogłaskała dłonią po głowie i znów się odezwała:
-Już nie płacz. Zaraz ci przejdzie.
-Nie, nie przejdzie, bo to już długo boli – szlochała dalej
-Wytrzymasz jeszcze dwie minuty?
-Nie! – ostro stwierdziła
Edyta wzięła i wykręciła do Bożenki:
-Bożenko przynieś do mnie ampułkę pyralginy, szybko.
Do kilku minut była. Majka leżała z głowa oparta na kolanach Edyty, bo musiała się do kogoś przytulić, a ta sam jej to zaproponowała. Po podaniu leku po kilku minutach zasnęła z głowa na kolanach. A lekarka zwróciła się do Bożenki, która zbierała się do wyjścia od nich.
-Jest Lena?
-Tak. A co?
-Bo musze Majkę do sali odstawić przed obchodem. Poproś ja, żeby tu przyszła, posiedzi przy niej, a ja jak tylko będzie widno pójdę pogadać z Kają.
-A ja ma lepsza propozycję, po prostu połóżmy ja tam. Niech zrozumie, ze tak nie można postępować.
-Oki, ale poproś Lenę, żeby tu przyszła. Za jakąś godzinę, niech jej – popatrzyła na śpiącą postać z głowa oparta o jej kolana – trochę puści ból.
-Dobrze.
Wyszła.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mada
Gość
|
Wysłany: Nie 15:21, 26 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Miałam wieczorem przeczytać ale tak jakoś ręka mnie boli i nie mam co robić =[
Opowiadanie Andziu jest BOSKIE! Oby tak dalej!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
PaBia
fan
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dzióra zwana Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:12, 29 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
No i w końcu mój cedeczek(okoliczności nie pozwalały mi ostatnio pisać )
Edyta pełna była najgorszych przeczuć. Kiedy razem z Bogdanem przeszukiwali park, nie wiadomo czy z zimna, czy też ze zdenerwowania zaczęła się trząść.
Przeszukali już większość parku, ale Pauliny nigdzie nie było. W którymś momencie Bogdan po chwili zastanowienia powiedział:
- Może powinniśmy szukać od drugiej strony!?
- Nie wiem. Pogubiłam się. Nie wiem która strona jest która.
- Błąd że nie wzięliśmy latarki- zauważył- Nic nie widać.
- Do mnie to mówisz?! Czemu wcześniej nie pomyślałeś?!
- Edyta uspokój się, na Boga!
Po twarzy lekarki spłynęły dwie wielkie łzy. Bezradnie usiadła na ławce po czym rozpłakała się na dobre.
- Edytka uspokój się. Wstawaj musimy jej szukać dalej!
- Nie widzę w tym sensu! Przeszukaliśmy już chyba cały park i wszystko na nic!
Bogdan po chwili zastanowienia zdał sobie sprawę że zagapili się i szukali rzeczywiście nie od tej strony co potrzeba. W końcu Paulina wracała od tej drugiej znacznie bliższej domowi nr 14.
- Edyta, chodź, szukaliśmy nie tam gdzie trzeba.
- Jak to ,,nie tam gdzie trzeba''?!- kobieta powoli zaczęła się uspokajać
- W tym całym zamieszaniu weszliśmy nie tą bramą którą ona miała wychodzić
- Czyli, oblecieliśmy ponad połowę parku zupełnie bez sensu.
- Na to wygląda.
Edyta wzdychnęła, wstała i pociągnęła ukochanego za rękę.
- Nie traćmy czasu. Im szybciej ją znajdziemy, albo też nie tym lepiej.
Mimo godziny 21 panowała już całkowita ciemność, jak zawsze zimą. Bogdan wpadł na pomysł, żeby poświecić telefonem komórkowym, jednak, mimo ustawienia maksymalnego podświetlenia komórka nie dawała dużo światła. Coraz bardziej zdenerwowani, i zmarznięci dotarli w końcu do bramy. Nagle z ust Edyty wydał się przerażający krzyk. Paulina leżąca nieopodal bramy, na śniegu z zakrwawionymi rękoma, wyglądała niemal na martwą. Lekarka rzuciła Bogdanowi -,,Dzwoń po karetkę'', a sama uklękła na śniegu przy dziewczynie. Lekko poklepała ją po policzku:
- Paulina, słyszysz mnie? Paulina...-powtórzyła choć wiedziała że nie ma w tym żadnego sensu-dziewczyna była nieprzytomna. Jeszcze raz dotknęła policzka dziewczyny-był zimny. To spowodowało że w głowie Edyty zrodziła się najgorsza z jej dotychczasowych myśli...
,,Nie ona nie może...''
Kobieta znów była bliska łez. Oczywiście przyszło jej na myśl, żeby sprawdzić puls. Wahała się jednak-a jeśli to ma tylko potwierdzić że stało się najgorsze?
Mateusz był pewien, że nawet przez kilkanaście lat nie myślał by tyle co tej nocy. Próbował usilnie odgonić od siebie wszystkie pesymistyczne myśli i zastąpić je tymi pogodniejszymi. Nie udawało mu się to. Przerażał go ogrom przeszkody jaką postawił mu los. Do niedawna jego największym problemem były jego własne uczucia-te które żywił do Pauliny.
Znał ją przecież od dawna. Ale to dopiero od tego momentu rozmowy z nią przez Gadu-Gadu zdał sobie sprawę że ich relacje nie są już takie same-przynajmniej z jego strony. Kiedy z nią pisał serce szybciej mu biło, w głowie miał mętlik. A kiedy okazało się że znów są fizycznie tak blisko siebie poczuł dziwną radość i...ulgę. Przypomniał sobie tego wieczoru wszystkie chwile które spędził z Pauliną. Jeśli ona teraz odejdzie...Nawet może nie zdąży zamienić z nią słowa. Nie ona nie może umrzeć. Bo on już nigdy nie przeprosi ją za coś czego dokonał właściwie podświadomie.
Otóż jeszcze podczas kiedy byli w domu dziecka złożyli sobie przysięgę. Ba, nawet ją spisali. Obiecali sobie, dozgonną przyjaźń. Że nawet jeśli będą na dwóch końcach świata to zawsze będą o sobie pamiętać.
Obwiniał się teraz o złamanie tej przysięgi. Nie, to co teraz czuł do dziewczyny to nie była przyjaźń. To było coś więcej. O tym kiedyś nie było nawet mowy. A może oni po prostu wtedy o tym nie pomyśleli?
Żeby oderwać się od użalania nad sobą Mateusz sięgnął po jakieś czasopismo położone na stole, na określonej stronie. Była to strona z radami na wszelkie problemy czytelników. Zaraz obok była krzyżówka. Rozpoznał pismo Pauliny. Znów wróciła uporczywa myśl nie dająca o sobie spokoju. Rozłożył gazetę-no tak pismo dla nastolatek. Zerknął jeszcze raz na stronę i dostrzegł, że jeden z listów do redakcji jest zaznaczony długopisem. Brzmiał tak:
Mam wielki problem. Do niedawna przyjaźniłam się z jednym chłopakiem. Ostatnio zaczął mi się podobać. Okazało się że moja uczucia są odwzajemnione- poprosił mnie o chodzenie Nie wiem co zrobić-znamy się od podstawówki. Wiem, że jeżeli zaczęlibyśmy chodzić ze sobą, to pewnie kiedyś się rozstaniemy, a przyjaźnić się możemy przez całe życie. Z drugiej strony nie chce zrobić krzywdy ani jemu ani sobie- bo boje chcemy być dla siebie kimś więcej. Poradź co zrobić.
Zmartwiona i zakochana.
No tak. Ładnie. Skoro zaznaczyła ten list to ona jednak też czuje to co on. Sądząc po kilku doświadczeniach z płcią przeciwną miał na te sprawy jeden pogląd- dziewczyny są różne, ale jednak takie same. Nagle strasznie do zainteresowało to co ona czuje. Wiedział że jeden z pokoi na górze należy do niej. A gdyby tak tylko wejść i się rozejrzeć?... Nie to by było chamskie! Ale następnej okazji już nie będzie. A rozmawiać z dziewczyną na te tematy to tak jak z plakatem ulubionego gwiazdora-niby już i tak wszystko o nim wiesz, ale jak się chcesz dowiedzieć czegoś więcej to nic ci nie powie...
Nastepny w postaram się dać jeszce w tym m-cu.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|