|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gwiazda0
fan
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju bez klamek ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:53, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dzięki wam dziewczyny ;*
no to czekamy w takim razie
a to udało mi się strworzyć po tym,jak Glina podsunęła mi pomyśl ;* :
Kolejna kłótnia,trzasnięcie drzwiami i płacz w poduszkę. Wrócił nad ranem. Obydwoje byli zmęczeni. On nie spał, tylko siedział przez domem i myślał o jego kłótniach z Edytą, a ona nie spała,bo płakala całą noc po kolejnej kótni z niewiadomej przyczyny z Kubą. Bez słowa przechodzili koło siebie,nie zamieniając ani słowa. Pojechała do szpitala. godzinę później było wezwanie do wypadku.
-znowu się pokłóciłaś z Kubą? - spytał Paweł w karetce
-ty lepiej prowadź,a nie - odpowiedziała mu ze złoscią.
na miejscu, Edyta podeszła do rannej dziewczynki.
-Edyta!!!!!!!! - usłyszała przerażony głos Ziemańskiej
-co??
-tu leży Kuba!
-CO? - odwróciła się i zobaczyła znajomą sylwetkę,leżącą w rowie.
-Cholera jasna....Przemek,weź dokończ.
Kolega Edyty zajął się dziewczynką, a Edyta pobiegła do Kuby. jak w amoku powiedziała nazwę leku i go mu podała. sprawdziła puls.
-NIE! - krzyknęła i zaczęła mu robić usta-usta ( ).
-Ok. panowie szybko!
w karetce Edyta nie słyszała co się do niej mówi. Siedziała koło niego ze spusczoną głową i płakała...
Godzina,dwie,trzy...Operacja nadal trwała. Edyta nie wiedziała co robić. siedziała przy sali operacyjnej cały czas.płakała.
- to moja wina...-powiedziała do swojej przyjaciółki - gdybyśmy się nie pokłócili..
-Edyta nie mów tak...to nie twoja wina...
otworzyły się drzwi od sali operacyjnej. Wyszedł z niej Stefan i Zybert.
-i co? - spytała Edyta
-robiliśmy wszystko co w naszej mocy.....przykro nam. - powiedział Zybert...
-NIEEEEEEEEE!!!!!!!! -krzyknęła Edyta,siadajac na łóżku. rozejrzała się po pokoju. była w swojej sypialni. za oknem było już jasno, a elektyczny zegarek wskazywał godzinę 8.15. wygramoliła się z łóżka i poszła zrobić sobie śniadanie.
"dlaczego w kłóko śni mi się ten sam sen?" myślała Edyta jadac do pracy.
-cześć! - przywitał się Kuba,kiedy obydwoje wysiedli ze swoich samochodów.
-cześć.
-coś się stało? - spytał,kiedy zauażył,że jestem obecna tylko ciałem
-mówiłeś coś? -zapytała po chwili
- pytałem czy wszystko wporządku..
-a tak..wporządku. - powiedziała i weszła do szatni.
Wróciała do lekarskiego po operacji. Był tam Kuba i psychiatra. "muszę z nim pogadać..." pomyslała
-mozemy porozmawiać? - zwróciła się do psychiatry
-tak..pewnie.
-no to mnie już nie ma -powiedział Kuba i wyszedł,zamykając drzwi. Edyta opowiedziała o tym śnie.
-boisz się o niego.
-słucham?
-kochasz go.
westchnęła i popatrzyła w podłogę.
-przepraszam,ale ja nie mogę brzebać w czyiś uczuciach...nie pomogę ci.muszę iśc. czesć.
-ok...czesć
wyszedł. Edyta chwile posiedziała i poszła do Stefana wziaść wolne
-chodź odprowadze cię. - powiedział Kuba do psyciatry (ale to brzmi )
-Kuba...wiem co mi chcesz powiedzieć....kochasz ją...powiedz jej o tym.
-nie mogę.
-możesz...chcesz tak żyć? w kłamstwie? w tajemnicy? powiem ci coś,ale ja tego ci nie mówilem.
-ok..mów.
psychiatra opowiedział mu,co mu powiedziała Edyta. zobaczył ją jak wsiada do samochodu
-EDYTA! - zawolał - dzięki stary
pobiegł do niej
-gdzie jedziesz?
-do domu...skończyłam już dyżór...
-aha...to jedź otrożnie.
-ty też.
pojechała do Kazimierza. musiała przemyśleć parę spraw. poszła nad rzeke. znalazła to czego szukała - wielki kamień a na nim wyryty napis: "w tym kamieniu jest nasza milość. jeżeli ktoś go zniszczy - zniszczy także i nas...." odsunęła go i zaczęła kopa w piachu. znalazła obrączkę - symbolu miłości,którą dał jej Kuba. włożyła ją na palec. gdy podniosła się z piachu,zobaczyła,ze przy grugim kamieniu,niedaleko jej ktoś siedzi. "przecież to jest kamień Kuby...." podeszła bliżej.
-Kuba? - zapytała,kiedy zobaczyła go jak wkłada na palec obrączkę
-Edyta - wstał i podszedł do niej. popatrzyli sobie w oczy. ona jednak odwróciła glowę. on złapał ją za pobródek i ją pocałował...
sen z wypadkiem Kuby, skończył się,a Edyta i Kuba zyli ze sobą w zgodzie i w miłosci.....
FIN
Ostatnio zmieniony przez gwiazda0 dnia Czw 0:00, 31 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
PaBia
fan
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dzióra zwana Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:13, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
No to w takim razie takie krótkie coś na początek(zobaczymy co mi z tego wyjdzie bo pierwszy raz piszę w ten sposób):
Podwarszawski szpital w Leśnej Górze. Pokój dyżurujących lekarzy. Wieczór. Dr. Edyta Kuszyńska wróciła przed kilkoma minutami z obchodu, siedzi przy stole. Patrzy w okno. Po chwili wstaje i podchodzi do ekspresu do kawy. W tej samej chwili do pokoju niemal w biegu wchodzi sanitariusz, o mały włos na nią nie wpadając.
Sanitariusz:O! pani doktor. Wszędzie pani szukam. Mamy wezwanie do wypadku, a wszyscy zajęci!
Dr.Edyta(z uśmiechem): No, dobrze. Kawy napiję się później, nie sądzę, żeby mi uciekła.
Sanitariusz(z uśmiechem): Uciec nie ucieknie, ale najwyżej może się skończyć.
Dr.Edyta: To też nie. Mam swoją. Nie będę takim darmozjadem.
Wychodzą z dyżurki.
Chwilę później. Szpitalny korytarz. Ordynator Karolina Orlicka wychodzi ze swojego gabinetu, spogląda na idącą wraz z sanitariuszem dr. Kuszyńską.
Ordynator Orlicka(mierząc Edytę od góry do dołu): A pani gdzie się wybiera? Powinna pani mieć teraz obchód.
]Dr. EdytaTak, ale skończyłam obchód wcześniej. A teraz...cóż, jest wezwanie do wypadku i nie ma żadnego innego lekarza więc...
Ordynator Orlicka(z wyrzutem): Ale powinna pani być na oddziale! Przecież wszyscy nie rozpłynęli się nagle w powietrzu!
]Dr. Edyta: Najwyraźniej tak. Ale to nie pani jest ordynatorem na oddziale ratunkowym więc uważam, że nie powinna pani...
Ordynator Orlicka(ostrzejszym tonem): Ale mnie nie obchodzi co pani uważa! Mnie chodzi tylko i wyłącznie o dobro tego szpitala, a wyraźnie wygląda na to, że jest tam zła organizacja pracy.
]Dr. Edyta: ...ingerować w sprawy nie swojego obszaru pracy. A poza tym tutaj nie chodzi tylko i wyłącznie o organizację pracy, tylko przede wszystkim o dobro pacjentów. Na razie na oddziale jest spokój.
Ordynator Orlicka: Dobrze niech pani robi, jak pani uważa. To i tak nie moja sprawa.
Odchodzi.
Sanitariusz: Pani doktor, ja się nie chciałem wtrącać, bo co tu ukrywać trochę mnie przeraża ta kobieta, ale...
]Dr. Edyta: Tak, oczywiście już idę. Szczerze przyznam, że mnie ona irytuje.
Pytanie moje za 100 punktów brzmi: Czy ja mam to dalej pisać?
odp. A- nie
odp. B- tak xD
Dobrzy ludzie tu obecni dajcie mi odpowiedź xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
gwiazda0
fan
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju bez klamek ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:17, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
jak nie będziesz pisać,to Cię normalnie zamorduje
slicznie..ja chcę jeszczeeeeeee!!!!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mada
Gość
|
Wysłany: Czw 8:51, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Gwiazda, PaBia.... SUPER!
PaBia pisz dalej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dominika
przyjaciel forum
Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 677
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 9:10, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne opowiadania ! Czekamy na więcej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madeline
fan
Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WhiTe rOOm Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:22, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
hehe gwiazda- wiedziałam, że cos wymyślisz p fajne
Pabia- ty sie jeszcze pytasz? pisz CDN ...!! i to nie jeden ![/quote]
|
|
Powrót do góry |
|
|
glina417
fan
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KrK Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:47, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
PaBia wybieram odpowiedź B, uzasadnienie: dla mnie to jest jak dobry scenariusz
Gwiazda genialne, cieszę się że mogłam pomóc :*
my jak dobrze pójdzie to wieczorem cos z Nusią zamieścimy
|
|
Powrót do góry |
|
|
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:10, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
no wreszcie bo juz sie nie moge doczekac, ja moze wieczorem albo jutro cos dam, bo przy sprzataniupokju wena mnie naszla a PaBia ty masz piasc dalej, nie wnikam jakim stylem, byle bylo to cos takiego jak do tej pory, tzn tresci tych opowiadan(wiesz co mi chodzi, ajka nie to na gg pisz)
Ostatnio zmieniony przez andzia dnia Czw 14:11, 31 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nusia714
bywalec
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:59, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Andzia,zła wiadomość: opowiadanie zmamieścimy jutro. Co prawda Gosia juz skończyła ale ja jeszcze muszę duuużo napisać. Więc musisz zaczekać jeden dzień
|
|
Powrót do góry |
|
|
andzia
Administrator
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnow/Krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:01, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
nie pali sie, mnie sie tez wczoraj plany pozmienilay i moze dzis cos skrobne... a jak nie ot mozecie mnie zamordowc
|
|
Powrót do góry |
|
|
glina417
fan
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KrK Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:12, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
cz 8.1 "ta mała policjantka wygrała najtrudniejszą walkę w swoim życiu"
Po wyjsciu Nusi znów zostałam sama w sali. Nie na długo jednak. Zauważyłam idącego w stronę mojej sali profesora Zyberta w towarzystwie Leny i pięlęgniarki prowadzącej wózek "cholera badania" - pomyślałam. Weszli do sali, profesor oparł się o łóżko tak, że stał dokładnie naprzeciwko mnie, Lena podeszła do mnie, a pielęgniarka stała w drzwiach.
- Dzień dobry panie profesorze - zwróciłam się do Zyberta, z Leną witałam się wcześniej więc teraz tylko uśmiechnęłam się do niej, co natychmiast odwzajemniła
- Dzień dobry - odpowiedział - no koleżanko, koniec tego odpoczywania, musimy Cię trochę pomęczyć badaniami teraz, zgadzasz się?
- ostatecznie - odpowiedziałam bez przekonania
- nie bój się, musimy tylko szczegółowo sprawdzić serce i zrobić kilka rutynowych badań - uspokajała mnie Lena
- teraz? - zdziwiłam się że po południu jestem zabierana na badania
- no a kiedy? musieliśmy najpierw wszystko dokładnie zaplanować i przeanalizować - tłumaczył profesor
- jak policyjną akcję? - zaciekawiłam się - to jestem aż tak skomplikowanym przypadkiem?
- tak moja mała policjantko, ale mieliśmy już bardziej skomplikowane przypadki i jakoś daliśmy sobie radę - prawie ojcowskim tonem odparł Zybert - to jak pozwolisz nam działać?
- a dr Kuszyńska wie? - dopytywałam się ale kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam na badania
- wie, wie, dzwoniłam do niej przed chwilą - powiedziała Lena - chodź już nasz skomplikowany przypadku
- ale pójdziesz ze mną? - zapytałam posłusznie lokując sie na wózku z jej pomocą, gdy pielęgniarka podeszła złapałam Lenę za nagdarstek - ale Ty prowadzisz ok?
- ok, ok - zgodzila się Lena, po czym zwróciła się do pielęgniarki - Marta pozwól, że dziś ja poprowadzę
- tak pani doktor - niechętnie przystała na to pielęgniarka, a ja tylko uśmiechnęłam się z satysfakcją.
Reszta popołudnia i wieczór upłynęły mi na różnego rodzaju badaniach, głównie kardiologicznych. Kiedy wreszcie wróciłyśmy z Leną do sali byłam zmęczona i marzylam tylko o tym żeby zasnąć. Ułożyłam się na łóżku, lekarka podpięła mi kroplówkę i usiadła na moment przy łóżku.
- moje serce chyba zostało sprawdzone na wszelkie możliwe sposoby - powiedziałam do niej
- oj nie marudź - zaśmiała się - musimy sprawdzić co się tam dzieje
- ale czy do sprawdzenia potrzebna jest aż taka ilość badań? - zapytałam ją - śledztwo prowadzicie w tej sprawie czy jak?
- no a jak? - odpowiedziała - zapewniam Cię, że nie masz robionego niczego ponadto co konieczne ale musimy się dowiedzieć jaki wpływ na organizm ma podejmowane przez nas leczenie...
- dobra, rozumiem - przyznałam - chyba marudze przez to że jestem wykończona i po prostu nie lubie badań
- a kto lubi? - padło pytanie z jej strony - a teraz już postaraj się zasnąć bo widzę, że ledwo się trzymasz, rano dyżur ma Edyta to zajrzy do Ciebie, wtedy już powinny być wszystkie wyniki
- dobranoc - prawie szeptem powiedzialam do lekarki, zamknęłam oczy i prawie natychmiast zasnełam
- dobranoc, miłych snów - usłyszałam jeszcze jej odpowiedź, widząc, że zasnęłam wstała i cicho wyszła z sali.
Noc upłynęła mi spokojnie, przespałam całą, tym razem bez żadnych złych snów. Rano obudziły mnie kroki dr Edyty wchodzącej do sali, była w wyraźnie dobrym humorze. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że w ręku trzymała jakieś kartki, stała nad moim łóżkiem uśmiechając się, przywitałam się z nią i usiadłam na łóżku.
- mam dobrą wiadomość... - zaczęła pełnym radości tonem
- to zamieniam się w słuch - zaciekawiłam się
- Twoje wyniki się polepszyły - powiedziała - i masz bardzo dobre wyniki z badań serca a to oznacza, że...
- ...że zaczynamy wygrywać - dokończyłam i z radości ją uściskałam - dziękuje, dziękuje - powtarzałam tylko
- tak, przed nami jeszcze troche leczenia żeby całkiem zwycieżyć - tłumaczyła - ale najtrudniejsze już za nami, teraz tylko trzeba Cie wzmocnić, ale jeszcze trochę zostaniesz w szpitalu
- dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem co wywołało lekkie zdziwienie na twarzy lekarki
- A od kiedy to tak świetnie sie czujesz w szpitalu? - zapytała mnie
- bo już się prawie przyzwyczaiłam... - zaczęłam niepewnie spuszczając wzrok, podniosłam jednak szybko głowę spojrzałam jej prosto w oczy i powiedziałam uśmiechając się - może mam dobrą motywację?
- oj a co to za motywacja? - zaczęła żartobliwym tonem i odwzajemniając uśmiech
- nie co a kto - odpowiedziałam i pokazałam w języku migowym znak oznaczający "Cię, Ciebie"
O dziwo zrozumiała i odpowiedziała mi znakiem oznaczającym "dziękuję".
Zaczęłyśmy żartować i się trochę wygłupiać, na korytarzu słychać było co chwila nasze śmiechy. Pacjencji przechodzące korytarzem zerkali zdziwieni na okno sali, nie było dla nich sytuacją typową, że pacjentka, która do niedawna była w bardzo złym stanie i nie wiadomo było czy z tego wyjdzie nagle śmieje się beztrosko, do tego za sprawą lekarki. Koło sali przechodził również profesor Zybert w towarzystwie jakiejś lekarki, która jak się okazało była jego córką, usłyszałam fragment ich rozmowy;
- widzisz tato, to chyba najlepszy dowód, że z pacjentką jest lepiej...
- tak córeczko, ta mała policjantka wygrała najtrudniejszą walkę w swoim życiu
- bo nie pozostała z tym sama, chodźmy do domu
Potem jeszcze chwilę siedziałyśmy z dr Edyta i rozmawiałyśmy co chwila wybuchając śmiechem. KIedy tak wygłupiałyśmy się i żartowałyśmy w najlepsze zauważyłam zbliżającą się do sali moją siostrę, pomachałam do niej, a ona odwzajemniła ten gest, przyspieszyła kroku w stronę sali.
|
|
Powrót do góry |
|
|
gwiazda0
fan
Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju bez klamek ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:35, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
suuuuper czekam na Cd Twój i Twojej siostry
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nusia714
bywalec
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:48, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
cz 8.1 "ta mała policjantka wygrała najtrudniejszą walkę w swoim życiu"
-Cześć Motylku.
-Cześć-usłyszałam po chwili Motylkowy głos w słuchawce.-Dojechałam bez większych problemów i dzwonie tak jak prosiłaś.
-Bez większych problemów?!- zatroskałam się.
-Miałam na myśli korki.-Motylek roześmiała się- Nic mi nie jest.
-Rozumiem. A jesteś może teraz na komendzie?
-Nie ale Rafała mam akurat pod ręką.-jak zawsze wiedziała o co mi chodzi.-Już go daję.
Po chwili w słuchawce usłyszałam głos taty:
-Cześć córeczko.
-Cześć tatusiu, stęskniłam się za Tobą. Może wpadniesz do stolicy?- zapytałam z nadzieją.
-Córciu wiesz ile mam pracy, nie mogę.
-Szkoda.
-No a co tam u Gosi? Już lepiej się czuje?- nagle zmienił temat rozmowy.
-Ogólnie to niewielka poprawa jest. Ale malutka….
-Nie martw się, dobrze będzie.
-Wiem, musi być.
-A możesz mi dać ją do telefonu?
-Gosię? Yhm…raczej nie będzie to możliwe. –lekko się zdziwiłam.
-Czemu coś się stało?
-Nie. Jestem w domu a jednak stąd mam trochę daleko do niej.
-Ty o tej porze w domu?! Co się dzieje?
-Nic…po prostu Wujek prosił żebym wróciła wcześniej, chciał porozmawiać.
-Ahhh…rozumiem.
-A co Ty robisz teraz z Motylkiem? Gdzie jesteście?
-A nigdzie. Nic takiego.
-Dobrze nie wnikam.-wolałam nie wiedzieć.
-Muszę kończyć. Zadzwonię jak będę miał chwilkę.
-Obiecujesz? Żebym znów nie musiała na komisariat czy do Motylka wydzwaniać żeby Cię złapać.
-Obiecuje. Pa córeczko.
-Pa tato.
Tata się rozłączył. A na ekraniku komórki wyświetlił się napis: „Nowa wiadomość od dr. Kuszyńska” -telefon nie odmieniał nazwisk jak zwykle. Otworzyłam. ”Lena dzwoniła,Gosia właśnie przeszła kolejne badania. Z mojej obserwacji wynika, że jej się poprawia ale trzeba zaczekać na wyniki. Wpadnij jutro do mojego gabinetu. Dr. Kuszyńska.”
Odpisałam i poszłam do kuchni w celu robienia kolacji-trochę zgłodniałam. W pomieszczeniu oprócz psów nie było nikogo. Wujek Witek najprawdopodobniej się pakował a koty pewnie wylegiwały się w salonie. Włączyłam TV i zaczęłam pichcić. Zrobiłam „kolorowe” kanapki, pomidory z serem mozallerą oraz jajecznice z pomidorami, którą Wujek Witek wręcz ubóstwiał i mógł ją jeść o każdej porze dnia. Odruchowo zerknęłam na zegarek-wybiła 18:00.
-Wujku! Kolacja! –zawołałam tak, aby usłyszałam mnie na górze.
-Idę!
Po dłuższej chwili zjedliśmy kolacje. Wstaliśmy.
-Ja pozmywam, Ty idź się pakować.- oświadczyłam.
-Dobra, jak coś to szukaj mnie na górze.
Wujek poszedł się pakować a ja tym czasem zaczęłam zmywać. Gdy zmierzałam już do końca nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.” Kogo o tej porze przywiało?” –pomyślałam przelotnie. Poszłam do przedpokoju, otworzyłam drzwi. Ujrzałam dobrze znaną mi postać:
-Ania?! Co Cię tu przywiało?! –zaczęłam z pretensją w głosie.
Niespodziewanie wyskoczył z zębami na Anię - Aspirant. Więc musiałam zaprowadzić i zamknąć go w kuchni.
-Już jestem.
-Chciałam pogadać, mogę wejść?
-Jeżeli znów chcesz mi zrobić awanturę to nie masz czego tu szukać.
-Nie, chciałam przeprosić…- powiedziała niepewnym głosem.
-Ah tak przeprosić? Powiedz ile warte jest to słowo w Twoich ustach?! –kontynuowałam dalej nie zważając na to, że dalej stoimy w drzwiach.
Ania otworzyła usta i miała już coś powiedzieć ale nagle za mną stanął Wujek Witek.
-Magda jakiś problem?
-Nie, wszystko w porządku. Dam sobie rade z tym „przypadkiem”. -zaczęłam tłumić śmiech.
Wujek Witek odszedł a Ania raczej nie dawała za wygraną:
-To jak? Możesz mnie wysłuchać?
-No dobrze. Wejdź.
Otworzyłam szerzej drzwi, Ania weszła, zamknęłam. Przeszłyśmy do przytulnego salonu.
-Proszę siadaj.
Ania usiadła na sofie a ja, jak zwykle, zaczęłam krążyć po pokoju.
-A w ogóle to jak mnie tu znalazłaś?! -kontynuowałam
-Mam swoje sposoby. Ale nie o tym chciałam mówić.
-No więc o co Ci chodzi?- zaczęłam zachowywać się dość bezczelnie.
-Po tym wypadku…-urwała na chwile-…ja zrozumiałam coś. Ja nie powinnam się tak zachowywać…i ta awantura. Nie chciałam żeby tak wyszło…
-Akurat. Pamiętasz my tez powiedziałyśmy że nie chciałyśmy a Ty co wtedy powiedziałaś?! No dalej, pamiętasz?!
-Że….- znów urwała na moment-Przepraszam…Nie umiem sobie przypomnieć….
-I my mamy Ci wybaczyć?!. Przepraszam ale nie umiem. Odmówiłaś nam kiedyś zgody? Tak! Wiec zdecyduj się.
-Ale to nie tak…Wtedy była inna sytuacja…
-Jasne…
-No co ja mam zrobić, żebyście mi przebaczyły?
-Hmmm…zmądrzeć?
-Widzę, że nie potrzebnie tu przychodziłam.
Już miała wstać ale powstrzymałam ją ruchem ręki.
-Nie znoszę kompromisów ale tym razem zrobię wyjątek. Ale wiedz, że moim zdaniem nie jest to zbyt fair. Bo sama powinnaś do niej pójść a nie z przymusu.
-Słucham.
-Pójdziesz jutro lub pojutrze do Gosi i ją szczerzę przeprosisz. Zgoda?
-Zgoda.
Po chwili Ania się znów odezwała:
-To ja już pójdę….
-Odprowadzę Cię.
Gdy już miałam zamknąć za nią drzwi uświadomiłam sobie jedną rzecz, że bez względu na wszystko jednak trzeba wybaczać. Bo co to by był za świat bez wybaczania? Każdy przecież popełnia błędy.
-Ania! Czekaj!
-Tak?
-Ja wiem, że jestem dosyć szorstka i pamiętliwa. Ale wybaczam Ci. Czasami warto wybaczać.
-Dziękuje.
Uśmiechnęłam się i po pożegnaniu weszłam z powrotem do domu. Po tej wyczerpującej rozmowie wzięłam prysznic i położyłam się spać. Miałam wszystkiego dość.
Następnego dnia po „porannej toalecie” i śniadaniu pojechałam do Gosi. O 11 znajdowałam się już pod szpitalem. Przeszłam tymi samymi co zawsze korytarzami. Już zbliżałam się do sali, usłyszałam że ktoś się śmieje na pewno były to dwie osoby. Rozróżniłam je bez trudu: Gosia i dr. Kuszyńska. Przyspieszyłam kroku. Przez znajomą szybę zobaczyłam, że siostra macha mi ręką na dzień dobry.
-Cześć siostra, witam Pani doktor.
-Cześć. –odpowiedziały zgodnie.
-Mogę Panią na chwilkę poprosić na korytarz?- zwróciłam się do dr.Kuszyńskiej
-Oczywiście.
-Na chwilkę zostaniesz sama. Ale na krótką, obiecuje. –zwróciłam się do siostry
-Okay.
Wyszłyśmy z lekarką na korytarz i od razu zaczęłam rozmowę:
-Widzę, że już się lepiej czuje. Chyba nastąpiła poprawa?
-Tak, zgadza się. Ale…
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dominika
przyjaciel forum
Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 677
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 10:20, 02 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
czekam na dlaszy ciąg- rewelacja!
|
|
Powrót do góry |
|
|
glina417
fan
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KrK Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:08, 02 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
obawiam się że dalszy ciąg będzie dopiero po powrocie Nusi, chyba że uda jej się dopaść gdzieś kompa, to może się uda wcześniej. Ja może stworze coś innego /jak to gwiazda nazywa "jednorazówki"/ to o ile nie będzie miał nikt nic przeciwko żeby przed zakonczeniem tego /planujemy jak narazie 11 części a potem się zobaczy/ pojawiło się coś zupełnie innego a potem dopiero kontynuacja tego opowiadania to postaram się coś dodać w weekend
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|