Forum Olga Bończyk Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Radosna twórczość :) cz.2
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 18, 19, 20  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KOSZ
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:21, 16 Cze 2008    Temat postu:

No i w końcu ja. Następny cd jutro, bo się boje żeby mnie Andzia nie pobiła Przestraszony Lol
VI. Ludzie i policjanci
- No bo...- Paulina wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić- Bo on rzeczywiście wrócił do domu. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak bała się kogokolwiek, a co dopiero własnego ojca. Krzyczał, że mnie zabije, że teraz kolej na mnie, że mamę już ,,unieszkodliwił’’. Był kompletnie pijany. Nie mogę tego zrozumieć. Owszem, czasami wypił piwo, wino jakąś wódkę czy coś, ale zawsze z umiarem. On się po prostu nigdy się nie upił. Nigdy.- przerwała na chwilę. Oczy miała pełne smutku. Do tej pory patrzyła to na Edytę, to spuszczała głowę. - Zarzuciłam na siebie byle co, ubrałam byle jakie buty i próbowałam się stamtąd wydostać. Ale kiedy on się zorientował, że chcę uciec zatarasował mi drzwi wyjściowe. On był całkiem inny. Tak jak by to nie był mój ojciec.- to zdanie wypowiedziała wyjątkowo powoli, jakby z zastanowieniem. Lekarka siedziała na brzegu łóżka, i nie odzywając się wpatrywała się w Paulinę.- Więc wyszłam przez okno i zaczęłam uciekać. Nie myślałam nawet w którą stronę biegnę, ważne było tylko to, żeby uciec. Pierwsze pasy jakoś udało mi się przejść, ale...te koło szpitala już nie. Pamiętam tylko widok tego nadjeżdżającego samochodu, uderzenie a potem już nic. Nie wiem, co się z nim stało. Chyba uciekł. Ale...ale...to nie był mój ojciec.- dziewczyna rozpłakała się chowając twarz w dłoniach- To nie był on!
Edyta bez słowa pogłaskała ją po głowie. Zapadła niezręczna cisza. Za oknem powoli zaczynało się budzić słońce. Edyta patrzyła na to ze zgrozą. Ta noc wydawała się jej tak długa, jakby trwała co najmniej kilka dni. W głowie miała totalny mętlik. Musiała to wszystko poukładać.
- Prześpij się. Prawie całą noc nie zmrużyłaś oka.
Dziewczyna pokiwała głową. Po chwili padło z jej strony pytanie:
- Co będzie z moją mamą?
Edyta westchnęła. Stan jej matki był nie najlepszy, ale nie mogła przecież okłamywać Pauliny. Może i dziewczyna nie powinna wiedzieć wszystkiego, tym bardziej teraz, ale kłamstwo nie było dobrym rozwiązaniem. Prędzej czy później i tak dowie się wszystkiego.
- Na razie nie wiadomo dokładnie. Twoja mama nie odzyskała jeszcze przytomności i na razie możemy tylko czekać.
- A kiedy będzie coś wiadomo.- Paulina zadała to pytanie dobrze wiedząc, że jest bez sensu. I oczywiście uzyskała taką odpowiedź jakiej się spodziewała:
- Tego też nie wiem. Obiecuję ci, ze kiedy tylko się czegoś dowiem, to powiem ci. A teraz spij.
Lekarka podniosła się z miejsca z zamiarem wyjścia z sali. Po chwili usłyszała ciche:
- Posiedzi pani ze mną? Proszę...
Bardzo powoli odwróciła się i pochyliła nad łóżkiem
- Nie mogę kochanie. Mam za niecałą godzinę planowany zabieg. Jak tylko skończę zajrzę do ciebie. Dobranoc
- Dobranoc.
Edyta wyszła z sali. Paulina przez chwilę patrzyła na jej oddalającą się sylwetkę, a kiedy ta znikła za zakrętem korytarza, przeniosła wzrok na okno. ,,Jak się czegoś dowiem’’...Znaczy kiedy? Za dzień, dwa, a może tydzień? Ale w spojrzeniu, sposobie z jakim mówiła Edyta dowiedziała się, że nie jest najlepiej. Po tak długim czasie znajomości z nią dziewczyna umiała ,,czytać’’ z jej spojrzenia, twarzy, mowy... Było to w tym przypadku bardzo przydatne.
Odwróciła wzrok od okna. Zamknęła oczy...Znów była gdzie indziej...
Była jedenasta dwadzieścia trzy. Edyta stała na korytarzu patrząc prosto w oczy komisarzowi Jaskółce. Jego nazwisko było istną kpiną, bowiem niejedna jaskółka mogła poszczycić się większym intelektem od niego.
- Ale powtarzam panu po raz setny, że teraz nie może pan z nią porozmawiać, bo śpi.
- A ja pani po raz dwusetny powtarzam, że byłem z nią umówiony na punkt jedenastą.
Edyta westchnęła. Boże, jaki ten człowiek był tępy. Cóż, trzeba próbować inaczej;
- W ten sposób do niczego nie dojdziemy.- mruknęła pod nosem. Po chwili zaczęła mówić głośniej i wolniej, dosłownie jakby tłumaczyła małemu dziecku że nie może iść się bawić, bo musi zjeść obiad- Nie będzie z nią pan teraz rozmawiać, bo ona potrzebuje w tej chwili odpocząć. Wiem, że była pan umówiony, ale nie chcę jej budzić i nie będę absolutnie tego robić. – przystanęła na chwilę- Najlepiej niech pan przyjdzie za...jakąś godzinę.
- Ale za ,,jakąś godzinę’’ to ja już będę gdzie indziej, Nie mam czasu i absolutnie nie będę marnował tego, który na coś przeznaczyłem. Miałem być po jedenastej, jest po jedenastej i żądam uzyskania pozwolenia do tego, dla czego tu przyjechałem, czyli rozmowy z pani pacjentką.- nawijał w takim tempie, że dostał zadyszki. Wyglądał teraz mniej więcej, jakby przebiegł niezły dystans w tempie ekspresowym- rozumie pani, pani doktor, czy może mam mówić wolniej?
Edyta zaśmiała się w duchu. Ten policjant był niemożliwy.
- Nie i koniec. Jej stan nie jest najlepszy i potrzebuje dużo odpoczynku. Zasnęła gdzieś około szóstej nad ranem. A pan ile godzin śpi?
- Koło pięciu. I zapewniam panią, że mi to w zupełności wystarcza.
- Ale pan jest chłop jak dąb, a ona nie dość, że nastolatka, to jeszcze po ciężkiej nocy. Jest wykończona i psychiczne i fizycznie. Pan wybaczy, ale to ja jestem lekarzem i niestety, ale wiem lepiej od pana, co jej organizmowi jest teraz potrzebne. Albo przyjedzie pan za godzinę, albo kiedy indziej. Żegnam.
Ludzie! Zupełnie jak rozmowa z dzieciakiem z piaskownicy. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Niech sobie robi co mu pasuje. Wreszcie Paulinie udało się głęboko zasnąć i teraz w końcu może się wyspać, a on chce ją budzić dla jakiegoś protokołu. Naprawdę dziwny człowiek. Miała do czynienia z kilkoma niedodziałanymi przedstawicielami policji, ale żaden nie był aż tak niedodziałany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
fan



Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WhiTe rOOm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:01, 16 Cze 2008    Temat postu:

suuuuuper Wesoly Wesoly Edyta w akcji rlz :ppp Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:45, 16 Cze 2008    Temat postu:

pięknie Wesoly Wesoly Wesoly Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martus1000
Moderator



Dołączył: 07 Kwi 2007
Posty: 1103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:57, 16 Cze 2008    Temat postu:

Super!! Madeline i gwiazda0 czekam Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:00, 16 Cze 2008    Temat postu:

u mnie se poczekasz do wakacji Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martus1000
Moderator



Dołączył: 07 Kwi 2007
Posty: 1103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:03, 16 Cze 2008    Temat postu:

Ja już mam wakacje tylko do szkoły w piątek na chwilkę Wesoly ale wracaamy do tematu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:27, 18 Cze 2008    Temat postu:

pau;ina rewelka, ale nie rozumiem ostatniego zdania, tzn domyslam sie o co ci chodzilo, ale to zdanie jest nei po polsku xD, ja dam jak dobrze pojdzie dzis albo dopiero w weekend
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PaBia
fan



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dzióra zwana Konin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:40, 19 Cze 2008    Temat postu:

No wiem, że nie po polsku(bo po mojemu xD) Ale jak będę kiedyś dawała do druku, to poprawię Lol
VI. Kilka (nie)prostych prawd
Policjant zjawił się wieczorem i na jaw wyszła prawda, że jest o wiele mniej rozgarnięty. Zadawał dziwne pytania, z jego mowy nie można było zrozumieć kompletnie niczego, poza tym- co najbardziej rozwścieczyło Paulinę- chciał napisać jej imię przez ,,ł’’.
- Paulina...przez ,,ł’’ tak?
Dziewczyna przewróciła oczami.
- ,,U’’
- Co proszę? Bo nie zrozumiałem?
,,A czy ty człowieku cokolwiek rozumiesz?’’- o mały włos nie powiedziała tego na głos
- Przez ,,u’’. P-a-u-l-i-n-a!
- Aha. W porządku.
Rozmowa była długa i okropnie monotonna: komisarz Jaskółka zadawał pytanie, Paulina pytała o co mu chodzi, potem ten odpowiadał, potem Paulina mu odpowiadała na pytanie którego nie zrozumiała wcześniej i tak w kółko...Dziewczyna powoli zaczynała ziewać, dając mu wszelkimi możliwymi sposobami do zrozumienia, że ma serdecznie dość tego ,,przesłuchania’’, ale do niego nic nie docierało: ani ziewanie, ani wzdychanie, ani gapienie się w okno ani mruczenie odpowiedzi pod nosem. Paulina bredziła coś od rzeczy na jego pytania, zastanawiając się, kiedy w końcu ten idiota uruchomi myślenie, i zrozumie, że ma już dość.
Zrozumiał po jakiejś dobrej godzinie. Kiedy wyszedł Paulina poczuła się zupełnie tak, jakby przez ostatnią godzinę miała pilnować jakiegoś rozwydrzonego dzieciaka. Zmierzyła go jeszcze, zanim oddalił się i zniknął w końcu z jej oczu. Nieoczekiwanie do sali weszła Edyta, nie kryjąc uśmiechu na ustach.
- I jak było?
- Niech pani lepiej nie pyta. Jestem jeszcze bardziej uprzedzona do policjantów. Słyszałam kiedyś, że ktoś oblał ten ich cały egzamin, bo egzaminator zadał pytanie: ,,Ile wróbel ma piór’’! W ogóle ta nasza policja to nie nadaje się do niczego. Ludziom kradną samochody i tak dalej, a oni wsadzają gościa na pięć lat, bo miał nielegalnego Windowsa.
Edyta zaśmiała się
- Ty rzeczywiście jesteś uprzedzona.
- A dziwi mi się pani? Zwinęli mi dwie komórki, a odzyskałam tylko jedną i to jeszcze jakimś cudem...
- Jak się czujesz?- Edyta nieoczekiwanie zmieniła temat.
- Po japońsku: jako-tako. Wiadomo już coś?
Edyta przecząco pokręciła głową
- Jeszcze nic. Musisz być cierpliwa.
- To wiem, ale nigdy nie byłam cierpliwa, nie jestem i wydaje mi się, ze już nigdy się tej cierpliwości nie nauczę.- westchnęła- Żebym tylko wiedziała ile jeszcze mam czekać...
- Tego się niestety nie dowiesz. Wierz mi, całe życie człowiek się uczy.
- Niby tak. – przerwała na chwilę i zamyśliła się. Potem znów się odezwała, patrząc się w ścianę. – Nudzi mi się tu, szczerze powiedziawszy.
- A mnie za to wcale. Mam stertę papierów do wypisania.
- Cóż, przynajmniej ma pani coś do roboty...
- Może i tak. Ale myślisz, że wypisywanie historii choroby jest jakieś wyjątkowo ciekawe?
Paulina uśmiechnęła się
- Podejrzewam, że nudne jak flaki z olejem. Bez urazy oczywiście.- Znów chwila ciszy.- A...właściwie to czemu wybrała pani taki zawód?
- Chyba dlatego, że zawsze lubiłam komuś pomagać. Kiedy byłam w twoim wieku, może trochę starsza, pilnowałam dzieci sąsiadów, znajomych. I te dzieci nie zawsze były zdrowe.- dodała z uśmiechem- Do tej pory sama się sobie dziwię, że nie poszłam na pediatrię. A co ty chcesz robić w przyszłości?
- Nie wiem. Albo informatyka, albo psychologia, może parapsychologia. Ale najprawdopodobniej to informatyka. Może jakaś grafika, tworzenie stron internetowych i tak dalej...
- Interesuje cię to?
- Tak. Może budowa komputera mnie zbyt nie pociąga, ale programy graficzne to już co innego. Bo wie pani...mi zależy na takiej pracy, żebym nie musiała brać na siebie za dużej odpowiedzialności.
- Aha. Boisz się odpowiedzialności...
- Chyba tak. Ale ja już się w tym moim całym pogmatwanym życiu pogubiłam. Czasem wydaje mi się, że ja za mało myślę o innych.
- Możliwe, że ci się tylko wydaje. Nie można zaniedbywać siebie kosztem innych.
- Ale...to skąd we mnie to poczucie winy...?
- Winy...? O co?
- Że to całe zamieszanie...To, że rodzice się kłócili...Zawsze jest moja wina...
- Nieprawda- ostro zaprzeczyła lekarka- Pewne rzeczy dzieją się bez przyczyny i bez winowajcy. I nic na to nie można poradzić.
- To dlaczego obwiniam się za to, za co niby nie odpowiadam.
- Bo jesteś bardzo wrażliwa. I wydaje mi się, że lubisz się pogrążać.
- Co pani przez to rozumie? – spytała dziewczyna z zaciekawieniem w głosie. Coraz bardziej wciągała ją to rozmowa.
- To, że mam wrażenie, że czujesz się niedowartościowana, masz bardzo niską samoocenę. Dlatego zrzucasz na siebie wszystkie nieszczęścia świata.
- No bez przesady.
- No może i to byłą przesada, ale wiesz o co mi chodziło, prawda?
Dziewczyna pokiwała głową.
- No dobra. Ale czemu czuję się jak to pani określiła ,,niedowartościowana’’? Hm?
- A tu już musisz szukać przyczyn sama. Może w swojej przeszłości, może w tym co dzieje się teraz.
- Długo będę szukać.
- Ale na pewno znajdziesz. Czasami warto się zastanowić nad tym, czemu jesteśmy tacy, jacy jesteśmy.
- Racja.
- Tak, to ty szukaj tego co chcesz znaleźć, a ja idę zacząć mój taniec z papierami. Biorąc pod uwagę to, ile czasu już straciłam to to będzie
polka.
- No to miłej polki.
Uśmiechnęły się do siebie i Edyta opuściła salę zmierzając w kierunku pokoju lekarskiego.
Następny cd. jutro, albo pojutrze Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:55, 19 Cze 2008    Temat postu:

doooooooooobre Wesoly 'Pałlino' Wesoly no to czekam na kolejny Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:12, 21 Cze 2008    Temat postu:

Na komisariacie. Ania i Rafał próbują przesłuchać matkę dziewczynek.
- Pani Drzazga, wie pani co się wczoraj stało u was w domu? - Ania
- K***a odwal się. Nic się nie stało.
- Tak? – z nie dowierzaniem Ania - A kto pobił Nikolę? Kto się tak upił, że nawet nie zauważył, że starsza córka potrzebuje pomocy lekarza?
- A to nie moja wina. Magda jest już dorosła. Sama o siebie dba, i o całą resztę.
- Kobieto i ty jesteś matka? – zdenerwowana, ale z opanowaniem znów Ania
- Nie moja wina, ze mąż nas zostawił. Może jakby był to by było lepiej.
- Anka chodź to nie ma sensu. Podjedźmy do dziewczyn.
Było popołudnie. Magda była nadal osłabiona, ale nie miała już gorączki, była u niej siostra. Śmiały się i cieszyły sobą. Jednak gdy w drzwiach sali pojawili się komisarze spoważniała, z jej twarzy zniknął uśmiech, a pojawił się strach i obawa.
- Cześć dziewczyny – Rafał
- Hej – równocześnie dziewczyny
- Magda musimy pogadać – Ania
- Wiem, chyba nawet wiem o czym...
- To dobrze. Mogę wziąć Nik? – Ania
- Ale....
- Nie bój się, chcę z nią pogadać.
Wyszły z sali. Na korytarzu spotkały się z Edytą. Ona sama zaproponował, że będzie przy ich rozmowie. Po około dwóch godzinach było po obydwu poważnych rozmowach. Komisarze już wiedzieli jaka była sytuacja w domu dziewczyn. Zdawali sobie sprawę, że dziewczyny nie mogą wrócić pod opiekę matki.
Minął tydzień. Zasinienia na twarzy Nikoli były coraz mniej widoczne. Magda tez czuła się lepiej. Znała już diagnozę. Zdawała sobie sprawę, że teraz co dwa trzy tygodnie będzie musiała przychodzić na kontrole.
- Magda – w dniu wypisu do jej sali głowę wsadziła Ania
- Tak?
- Dziś wychodzicie, a co z domem?
- Wrócimy do siebie, bo gdzie indziej.
- A ja mam dla was lepszą propozycje.
- Mianowicie?
- Są wakacje, spędźcie je gdzieś za miastem, odpocznijcie od tego co się ostatnio wydarzyło, a ja obiecuję nakłonić waszą matkę na leczenie, tak abyście mogły spokojnie wrócić do domu.
Maturzystkę jak to usłyszała zatkało. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. Ania spodziewała się takiej reakcji i ruszyła z kolejnymi argumentami.
- A co do wakacji to możecie pojechać na kolonię od nas z pracy. Nad Bałtyk, na trzy tygodnie. Myślę, że to wystarczy.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.
- Dzięki.
Rok później. Magda nauczyła się żyć z chorymi nerkami. Nikola kończy czwartą klasę podstawówki. Niestety ich matka nie opanowała problemu z alkoholem, chwilowo opiekę nad dziewczynkami sprawuje siostra ich matki. Nie jest im łatwo. Kobieta ta nie rozumie ich problemów. Teraz Magda zaczyna zauważać jak bardzo potrzebna w dorastaniu jest matka.
Ostatni dzień szkoły. Nikola poszła po świadectwo. Razem z nią poszła Magda. Wydawało się, że najgorsze mają za sobą. Jednak właśnie tego dnia Nikola jej oznajmiła mając już świadectwo w ręce:
- Zabierz mnie z tej szkoły. Oni się ze mnie śmieją.
- Nik, czemu nie mówiłaś wcześniej?
- Bałam się.
- Kto się z Ciebie śmieje?
- Oni - pokazała na garstkę osób z jej klasy, którzy coś szeptali między sobą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oalka
fan



Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 341
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:17, 21 Cze 2008    Temat postu:

Andzia,bardzo fajne Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:51, 22 Cze 2008    Temat postu:

super Wesoly

a teraz ja:

Zosia: Edyta…zostaw go.
Edyta: słucham?
Zosia: Kuba....on kocha tylko mnie. Wczoraj wieczorem mi się oświadczył i …
Edyta: zaraz zaraz… wczoraj wieczorem? Oświadczył ci się??
Zosia: no tak……
Edyta nie wytrzymała i zaczęła się śmiać.
Zosia: z czego się śmiejesz??
Edyta jeszcze bardziej się roześmiała.
Kuba( siadając koło Edyty) : z czego się śmiejesz?
Edyta: Kubuś……masz brata bliźniaka? Albo umiesz być w dwóch miejscach jednocześnie?
Kuba: nie… a co się stało?
Edyta: bo podobno wczoraj wieczorem się jej oświadczyłeś.
Kuba się roześmiał.
Zosia: co was tak bawi??
Kuba: posłuchaj.....wczoraj cały wieczór i całą noc spędziłem u Edyty to raz a dwa……daj mi spokój...
Zosia: ale Kuba! Ja jestem w ciąży!
Edyta: a w którym miesiącu jesteś?
Zosia: w … w…w…trzecim…no początek czwartego.
Edyta: początek czwartego…… to albo idź do Wójcika albo do psychiatry. Ale pomógłby ci psychiatra.
I wyszła.
Zosia: a ty to tak zostawisz?? Ona mnie obraziła!
Kuba ( wkładając ręce do kieszeni) : jakoś mnie to zbytnio nie interesuje.
Wyszedł poszukać Edyty. Znalazł ją u jej pacjentki.
Kuba: kawy?
Edyta: yhm...tylko mocnej.
Kuba: się robi.

Siedzieli w lekarskim i pili kawę.
Kuba: nie wiem co ja mam zrobić z Zosią…
Edyta: co?
Kuba: przez cały czas za mną chodzi. Mam już jej dość.
Edyta: tak między nami, to też mam jej dość.
Weszła Zosia.
Kuba: no to koniec….Edytko!
Edyta: tak wiem…

Pod szpitalem:
Bruno: to co mamy przynieść?
Kuba: oprócz was będzie już wszystko.
Bruno: czyli mamy przynieść siebie?
Kuba: dokładnie.
Edyta: OK. to ja już bym się zmywała…
Kuba: a przyjdziesz??
Edyta: przyjdę przyjdę.
Pocałowała Kubę .
Edyta: cześć wam!
Kuba / Bruno: papa / cześć.
Kiedy Edyta odjechała:
Bruno: musimy pogadać.
Kuba: no słucham.
Bruno: mam pogadać z Zośką, żeby dała wam spokój?
Kuba: nie trzeba. Edytka tak jej dała popalić, że chyba da nam już spokój.
Bruno: to dobrze… ja jadę. Dozobaczenia.
Kuba: na razie.


Po 20 Edyta, Kuba, Elżbieta i Bruno siedzą u Kuby w pokoju.
Bruno: jak za dawnych starych czasów co?/
Kuba: gadasz tak jakbyś miał ze sto lat.
Bruno: bardzo śmieszne.…nie ja nie pije.
Edyta: ja też nie.
Bruno: jestem samochodem.
Edyta: ja też…
Kuba: oj tam……możecie przecież tu przenocować.
Bruno: mnie nie przekonasz.
Edyta: na mnie nie patrz.
Kuba: tak i tak tu zostaniesz.
Edyta: taaaak..... oczywiście.
Kuba: no weź....proooooooszę.
Edyta: no dobrze.….tak zawsze było. Rozpijał mnie....
Kuba( podając piwo Edycie): ja??
Edyta: dzięki…nie ja…..


Po godzinie.
Ela: to wy we trójkę mieszkaliście?
Kuba: noo... a najlepsze było wtedy, kiedy musiałem zostać dłużej w bibliotece i kluczy nie wiozłem.
Edyta: w samochodzie miał gitarę, stawał pod balkonem i śpiewał......
Kuba( śpiewa): wpuście mnie do dooooooomu!!
Bruno: a my go nie wypuszczaliśmy.
Edyta: ale ja go zawsze wpuszczałam,
Ela: dlaczego?
Edyta: a z kim bym spała??

Gdzieś koło pierwszej Ela i Bruno pojechali do domu, a Edyta została u Kuby.

Godzina 9:
Do domu Kuba zadzwonił dzwonek. Drzwi otworzyła Kuby mama.
Zosia: dzień dobry. Jest Kuba?
p.Burska: Zosiu……powiem delikatnie....odczep się od niego.…kiedy pojawiła się Edyta, Kuba jest szczęśliwy…chodź. Pokażę ci coś.
Zdziwiona Zosia poszła za p.Burską do pokoju Kuby.
p.Burska ( otwierając drzwi); zobacz jak oni razem ładnie wyglądają…
Zosia zaniemówiła. Zobaczyła Edytę i swojego ukochanego jak śpią w objęciach. Pojawiły się w jej oczach łzy. Wyszła bez słowa z domu Burskich i wsiadła w samochód no i odjechała……

CDN Wesoly


a teraz nowe...będę dawała po dwa Wesoly

"Edyta i Weronika"

W moim nowym opowiadaniu Edyta miała wypadek w maju.....


Było po trzeciej nad ranem. Edyta spała, kiedy obudziła ją Weronika.
Weronika: mamo….
Edyta zapaliła lampkę i popatrzyła na twarz swojej córki. Wiedziała już wszystko: kobieca sprawa plus strasznie bolący brzuch.
Edyta: połóż się, a ja zaraz przyjdę.
Weronika: mogę tu?
Edyta(wstając z łóżka): pewnie.

Po chwili:
Edyta(siadając na łóżku): śpisz?
Weronika: nie…nie śpię.
Usiadła. Edyta postawiła szklankę z wodą na szafce.
Edyta(podając Weronice tabletki): masz.
Weronika: nie…
Edyta: kochanie…przecież wiesz, że one ci pomagają.
Weronika: ale one są ochyyydne!
Edyta: Wera. Nie denerwuj mnie, tylko weź je.
Weronika wolno wyciągnęła rękę po tabletki
Edyta(podając jej szklankę z wodą): ruszasz się jak mucha w smole…
Weronika( podając pustą szklankę swojej mamie): ble….
Edyta: zaraz ci przejdzie.
Weronika: okropność.
Edyta na te słowo się roześmiała.
Edyta: przyniosę ci jeszcze wody, a ty (przykrywa Weronikę kołdrą) spróbuj zasnąć.
Weronika: dobrze.
Edyta pocałowała ją w czoło i poszła do kuchni.


Edyta (kładąc się koło Weroniki): co się stało?
Weronika: brzuch mnie boli.
Edyta: kochanie… przecież widzę, że coś cię gryzie.
Weronika: no dobrze. … powiem ci…chodzi o to, że …Ewa z Agą i Elą przez cały czas mi dokuczają.
Edyta: CO?? Cały czas przez te półtora roku?
Weronika pokiwała głową na znak zgody i się rozpłakała, a Edyta ją przytuliła.
Weronika: przez cały czas chodzą za mną i mówią mi, że jestem brzydka, że żaden chłopak na mnie nie leci i tak dalej.
Edyta: pokażę ci coś.
Edyta z szuflady wyciągnęła zdjęcie.
Edyta: to ja w twoim wieku…
Weronika: podobna jestem do ciebie....i to baaardzo…
Edyta: no prawie. Oczy masz po tacie, ale mniejsza o to.… kiedy byłam w twoim wieku nie mogłam odgonić się od chłopaków z mojej klasy.
Weronika: ale u mnie tak nie jest.…
Edyta: wszyscy chłopcy mieszkają na tym osiedlu, więc się nie dziw. Ale mam dla ciebie radę.
Edyta położyła zdjęcia na szafce.
Weronika: jaką?
Edyta: uśmiechaj się częściej… uśmiech jest kluczem do prawie wszystkiego.....kiedy się uśmiechasz jesteś zupełnie inną osobą.
Weronika: nawet, wtedy, kiedy mam doła?>
Edyta: wtedy, kiedy masz doła, pomyśl o czymś przyjemnym. TYLKO szczery uśmiech...jasne?
Weronika: yhm.
Przytuliła się do Edyty.
Edyta: i z tymi klonami się nie przejmuj. Zazdroszczą ci i tyle.… a i nie pójdę na zebranie, ale do szkoły pójdę jutro...ok.?
Weronika: dobrze.
Edyta: a jak brzuch?
Weronika: lepiej.
Edyta: a nie mówiłam?
Weronika: tak mówiłaś… dobranoc.
Edyta: dobranoc.
Edyta zgasiła lampkę i obydwie pani zasnęły.


Edyta obudziła się krótko przed 11. zeszła na dół i zaczęła przygotowywać śniadanie, kiedy usłyszała krzyk Weroniki.
Edyta(do siebie): 3…2…1.…
Słychać było, jak Wera zbiega ze schodów.
Edyta: NIE SPADNIJ!
Weronika(wbiegając do kuchni): zaspałyśmy!
Edyta: nie.…przecież wiesz, że nie puszczę cię w takim stanie do szkoły.
Weronika; a no tak…
Edyta: a jak brzuszek?
Weronika: już nie boli.
Edyta: usiądź sobie. Zaraz będzie śniadanie.
Weronika ustała koło Edyty.
Weronika; pomóc ci?
Edyta: nie…
Weronika; Zosia samosia.
Dziewczyny się roześmiały.
Weronika: kiedy idziesz na kontrolę?
Edyta: dzisiaj.…
Weronika(biorąc talerz z pomidorami): jak się czujesz?
Edyta: wyśmienicie… dzięki.
Weronika: mamo?
Edyta: tak?
Weronika: kochasz Bogdana?
Edyta: wiesz co...sama nie wiem.
Weronika: a mojego ojca?
Edyta: a tobie co na takie pytania się wzięło?
Weronika: bo ja cię znam. Kiedy idziesz na badania albo na dyżur z Kubą, to jesteś happy. A jak Bogdan przychodzi, to tylko udajesz szczęśliwą.
Edyta się uśmiechnęła.
Weronika: a co? Tak nie jest?
Edyta: no może trochę…
Weronika: może? Trochę?
Edyta popatrzyła na nią złowrogo.
Edyta: jedz już, co?
Weronika: ale odpowiedz mi na moje pytanie…
Edyta: TAK! Pasuje?
Weronika: yhm…smacznego.
Edyta: smacznego, smacznego (do siebie) może na chwilę chociaż zamilkniesz…
Weronika: mówiłaś coś?
Edyta: nie...

Edyta: no to ja idę. Pa
Weronika: pa..
Edyta: ubierz się.
Weronika: yhm...pójdę do sklepu po gazetę.
Edyta: ok....to ja zmykam...pa skarbie.
Pocałowała córkę w policzek i już jej nie było....



i jak??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:10, 22 Cze 2008    Temat postu:

boskie, zwlaszcza to drugie!!! Paulina znowu mam czekac w nieskonczonosc?? teraz ja
Magda podeszła do nich. Zwróciła im uwagę, pośmiali się z niej, ale jak postraszyła komisarzami i że powie ich rodzicom, coś jakby w nich zaskoczyło. Powiedzieli, że przestaną się nabijać z jej siostry.
- Nik, ale pamiętaj, że masz być o 19 w domu.
- Jasne. Na razie – wybiegła rozradowana
Minęła 19. Młodszej siostry jak nie było tak nie ma. Zaczęła się martwić. Zadzwoniła na jej komórkę. Nie odbierała.
- Nik, gdzie jesteś? Odezwij się.
Dochodziła 20. Małej nadal nie było w domu. Magda zaczęła odchodzić od zmysłów.
- Dzień dobry, tu Magda Drzazga. Mogę prosić Anię, albo Rafała? – roztrzęsionym głosem
- Spokojnie, nie ma ich, a coś się stało?
- I tak i nie, ale ja musze z kimś z nich porozmawiać!
- Rafał – do komisarza wchodzącego do kanciapy asystentów – jakaś Magda Drzazga dzwoni, jest zdenerwowana.
- Daj. Magda?
- Cześć – już szlochając do słuchawki – przyjedźcie, Nikola, Nik!
- Spokojnie, już jadę.
Pod drodze zabrał z domu Anię. Do 10 minut byli u Magdy. Ta siedziała zapłakana na schodkach prowadzących do ich domu.
- Już nie płacz. Chodź do środka. - Ania
- Nik! Nie ma jej!
- To jest jej aktualne zdjęcie? – Rafał biorąc ramkę znajdującą się na kredensie
- Tak. Błagam znajdźcie ją!
- Rafał jedź, ja z nią zostanę. Spróbuję coś wyciągnąć. – do partnera – Chodź do domu, musisz mi opowiedzieć co się stało – do zrozpaczonej starszej siostry
- Bo to pewnie przez ludzi od niej z klasy. Śmiali się z niej, rozmawiałam wczoraj z nimi, obiecywali, ale....
- Już dobrze. Uspokój się.
Następnego dnia komisarze pojechali do szkoły, ale z racji wakacji nie zastali tam nikogo oprócz woźnej i konserwatora.
- Przepraszam, zna pani może tą dziewczynę? – Rafał pokazując zdjęcie Nikoli
- A tak to jest ta mała z 4b. A coś się stało?
- Nie wróciła do domu. Jej siostra się martwi.
- A panie daj se spokój z jej szukaniem – konserwator
- Ale czemu? – dopytywała się Ania
Minęły trzy dni, Nikoli nadal nie było. Magda odchodziła od zmysłów. Przesłuchanie ludzi z klasy małej nic nie dały. Nagle zaczął dzwonić jej telefon, odebrała:
- Tak?
- Jak nie przestaniesz węszyć to nie zobaczysz już siostry. – grzmiał damski głos, Magdzie wydawało się, że go zna.
Wysłała do Ani smsa. Ta przeczytała go na głos swojemu partnerowi:
- Nie przyjeżdżajcie, Nik wróciła. Dzięki
- Coś mi tu nie gra. – Rafał
- Wiem, jedźmy do nich.
W drzwiach domu stanęła wyczerpana i posiniaczona Nikola. Siostry padły sobie w ramiona, z samochodu z którego ja wyrzucono wyłoniła się postać. Magda już wiedziała kto to jest.
- I co chcesz jeszcze? Czy ci wystarczy? Przestań na nas nasyłać tych twoich komisarzy! Bo oni i tak nic nie znajdą.
- Coś ci się chyba jednak nie udało – Rafał zachodząc dziewczynę od tyłu.
- A pan czego? Puść mnie idioto! Bo zacznę krzyczeć.
- A krzycz sobie do woli. Policja – Ania pokazując odznakę
- Ale czego wy ode mnie chcecie?
- A porozmawiać o Nikoli, bo zdaje się, że masz nam coś do powiedzenia. – Rafał
- Nik!- przeraźliwy krzyk Magdy przerwał ta dyskusje
- Dzwonię po karetkę – Ania
Znów Edyta zabrał mała do szpitala. Tym razem nie poszło tak szybko jak ostatnio. Mała była bardzo odwodniona, posiniaczona i miała gorączkę. A po dokładnych badaniach wyszło na jaw, że uraz głowy z przed lat spowodował kolejny o wiele poważniejszy. Nikola zapadła w śpiączkę. Przez trzy miesiące była nieprzytomna.
Pod koniec drugiego miesiąca choroby małej, dzień po kolejnej rozmowie z Edyta i jej słowach „trzeba cierpliwie czekać” dziewczyna nie zjawiła się w szpitalu.
Była już końcówka wakacji, ale mimo to Edyta była zaniepokojona jej nieobecnością. Dzwoniła do niej kilka razy, bez skutecznie. Zdenerwowana zadzwoniła do komisarz Ani, bo miała nadzieję, że może dziewczyna znowu u niej jest jak dawniej. Teraz obie zaniepokojone faktem nieobecności siostry pojechały do niej do domu. Drzwi nie były zamknięte na klucz. To już dało im do myślenia. Weszły do środka.
- Magda? – zaczęła Edyta
Nic brak odpowiedzi.
- Magda, gdzie jesteś? Odezwij się – Ania
- O cholera! – Edyta znajdując ją na kanapie.
Zbadała puls, jeszcze raz. Łzy napłynęły jej do oczu.
- Dziewczyno coś ty zrobiła!
- A to co? – zauważywszy kartkę na stole
„Nie wnikajcie czemu to zrobiłam, bo nie warto. Edyta coś mi mówi, że zaopiekujesz się Nikolą. Będzie wam razem dobrze. A komisarzom powiedz, żeby nawet nie nakłaniali matki na leczenie. Marnie skończy. A to co się stało, żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Przepraszam i dziękuje. Magda”

the end

p.s. koleje dwa sie juz pisza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:14, 22 Cze 2008    Temat postu:

ojeeeeeeeeeeejjjjjjj Smutny to czekam na następne....piękne Wesoly

kolejna część "Edyty i Weroniki" Wesoly

W pokoju lekarskim siedziała Lena
Edyta: cześć!
Lena: o…cześć...
Edyta; mogę?
Lena: no pewnie! Siadaj.
Edyta(siadając): a co ty tu tak sama siedzisz?
Lena: a wszyscy są na oddziale, a ja się dokształcam.
Edyta: całe życie musimy się dokształcać...całe życie.
Lena: no tak……a co tam u ciebie?
Edyta: a dzięki...jest OK.
Lena: a Weronika?
Edyta: Weronika skacze ciągle przy mnie. Mamo jak się czujesz? Mamo przynieść ci coś?
Dziewczyny się roześmiały i wszedł Kuba.
Edyta: cześć!
Kubie na widok Edyty poprawił mu się humor.
Kuba: witam panią.…gotowa na badania?
Edyta: yhm…
Kuba: a co u ciebie?
Edyta: a w porządku…dzięki.
Wyszli objęci z pokoju

[kurde...jak na filmie Wesoly ]

Edyta( rozmawiając przez telefon): yhm…wszystko w porządku....
Weronika: na pewno?
Edyta: kochanie ( Kuba popatrzył na nią ze dziwieniem) no pewnie, że tak.… Kuba zaraz będzie mi robił bronskoskopie [ jak źle napisałam, to sorka Wesoly ]
Weronika: Kuba? A nie doktor Burski?
Edyta: no……nie……
Weronika: ale Kuba, to też źle...
Edyta: hę?
Weronika: Kubulek… Kubuś...
Edyta: o ty… policzymy się później.
Weronika: oczywiście....to ja wam już nie przeszkadzam...
Edyta: bardzo śmieszna...bardzo
Weronika: to pa…
Edyta: papa.
Edyta schowała telefon do kieszeni, a Kuba przez cały czas jej się przyglądał.
Edyta: no co?
Kuba: a czy ja coś mówię??? … połóż się...


Pół godziny później , Edyta czekała na Lenę, która się przebierała. Edyta zakaszlała.
Lena ( wychodząc z przebieralni): w porządku?
Edyta: tak tak…
Uśmiechnęła się.
Lena: a tobie co?
Edyta: może Weronika ma racje……może i jestem jakaś odmienna....
Lena: yhm…zachowujesz się jak nastolatka, która przeżywa pierwszą miłość.
Przyjaciółki się roześmiały. Weszła Monika z smutną miną.
Edyta( z uśmiechem): cześć!
Monika: cześć… Edyta…przed chwilą karateka przywiozła Weronikę.
Edycie zszedł uśmiech z twarzy i momentalnie pobladła
Edyta: co??
Monika: jest na izbie…
Edyta szybko podniosła się z krzesła i wybiegła z lekarskiego, a za nią jej przyjaciółki. Kiedy Edyta z Moniką i Leną dobiegła na izbę, z pomieszczenia wyjechało łóżko na którym leżała nieprzytomna Weronika. Z pomieszczenia wyszedł także Kuba. Monika (Weroniki chrzestna) i Lena poszły na Weroniką, a Edyta została z Kubą.
Edyta co jej jest?
Kuba: parę siniaków, stłuczona lewa ręka i podejrzewam wstrząs mózgu… a wiesz, że ona jest strasznie do ciebie podobna? I ma moje oczy…
Edyta ustała tyłem do Kuby, żeby zakryć łzy
Kuba: a ty jesteś z kimś rodziny?
Edyta: to moja córka…
Kuba: córka? Adoptowałaś ją?
Edyta: nie…urodziłam… 15 lat temu…
Kuba: co?
Edyta: miałam ci tego nie mówić, ale… tydzień po tym jak mnie rzuciłeś i wyjechałeś, dowiedziałam się, że jestem w ciąży….drugi raz…
Kuba podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach
Kuba: czyli…
Edyta: Weronika……tak. Jest twoją córką.
Odwróciła się do niego.
Edyta: Kubuś, powiedz, że ona z tego wyjdzie…
Kuba: wyjdzie……nie martw się.
Przytulili się do siebie.
Kuba( poczuł łzy na policzku): będzie dobrze….
Edyta wtuliła się w jego ramiona i zaczęła płakać...


Kuba siedział w pokoju lekarskim nad kubkiem kawy i myślał nad Edytą i Weroniką. Kiedy dowiedział się, że ona jest jego córką, zaczął się bać o nią tak samo jak Edyta. Zrobił jeszcze jedną kawę i wyszedł z lekarskiego, wpadając na Zosię.
Kuba: nic ci nie jest?
Zosia; nie……ta kawa to dla mnie?
Kuba: nie… muszę iść. Przepraszam.
Ominą Zosię i poszedł do Edyty.

Tak jak myślał. Siedziała na krześle pod salą jej córki. Usiadł koło niej.
Kuba(podając jej kawę): proszę.
Edyta: dzięki…są już wyniki?
Kuba pokręcił głową, że nie.
Edyta: Kuba…wiesz jak to się stało?
Kuba: podobno Weronika przechodziła koło przystanku, a jakiś wariat wjechał w ten przystanek…
Zosia, która chciała iść do Weroniki (ona jeszcze nie wiedziała, że Weronika jest córką Edyty) ustała i zaczęła się przyglądać swojemu mężowi i jego byłej.
Kuba: ...a Weronika nie zdążyła odskoczyć.
Edyta położyła głowę na jego ramieniu
Edyta: boję się.…
Kuba: ja też.
Podniosła głowę i popatrzyła na niego zdziwiona.
Kuba: chyba mogę??
Edyta uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała głową na znak zgody.
Kuba: chodź....zjesz coś.
Edyta: ale……
Kuba: Marta posiedź przy Weronice, dobrze?
Marta: dobrze.


Potem Edyta szła do lekarskiego po telefon, a Kuba poszedł do pacjenta.
Monika: Edyta!!!! Są wyniki.
Edyta ustała a Monika do niej podbiegła. Zaczęła czytać. Przyszedł Kuba.
Kuba: no i?
Edyta podała je Kubie i się do niego przytuliła.
Kuba: Edytko...mówiłem, że będzie dobrze??
Edyta: tak...dzięki…
Godzinę później w sali Weroniki.
Stefan: będzie mogła wyjść jutro albo pojutrze. Oprócz siniaków i stłuczonej ręki nic jej nie jest…… i macie szczęście, że to wasza córka, bo inaczej bylibyście biedni.
Edyta: dzięki......


Madeline, PaBia....a wyyyy??????


Ostatnio zmieniony przez gwiazda0 dnia Pon 19:14, 23 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniu$
bywalec



Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:16, 23 Cze 2008    Temat postu:

Gwiazda świetne
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KOSZ Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 18, 19, 20  Następny
Strona 2 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin