Forum Olga Bończyk Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Radosna twórczość :) cz.2
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 18, 19, 20  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KOSZ
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:29, 16 Wrz 2008    Temat postu:

a właśnie..ja mam złą wiadomość dla was...się przeziębiłam Smutny i jak poczuje się lepiej biorę za pisanie ;* ale znalazłam takie coś,to wkleję:

"Takie sobie opowiadanie...nie wiedziałam jak je nazwać"

Pamiętam, że w pierwszej gimnazjum wszyscy mieli w klasie dziewczynę albo chłopaka. Oprócz mnie. Nie spotkałem jeszcze tej jedynej.…
Pewnego dnia w klasie pojawiły się nowe dziewczyny – Kinga i Sandra.
Sandra, była dobrze ubrana, umalowana i ładna. A Kinga? Kinga nie była ładna, nie umalowana i brzydko ubrana, miała rude włosy i miała duże, grube okulary.
Sandra usiadła z Kingą, ale nie na długo. Następnego dnia Kinga siedziała już sama……
Wszyscy się z niej śmieli oraz jej dokuczali. Na początku nie zwracałem na to uwagi, ale później zaczęło mnie to denerwować.
- ej no przestańcie. To, że Kinga wygląda inaczej, to nie znaczy, że mamy jej dokuczać. Ona jest też człowiekiem.
-a ty co? Zakochałeś się w niej? – usłyszałem w odpowiedzi…….
Z dnia na dzień podobała mi się Sandra. Zaczęliśmy się spotykać. raz do kawiarni przyszła pod wpływem alkoholu. Wyszedłem z stamtąd wzburzony. Nie znałem ją od tej strony. Następnego dnia mnie przeprosiła i powiedziała, że już więcej tego nie zrobi. Wybaczyłem jej.
Pewnego dnia usłyszałem od Sandry i od innych, że w piątek po lekcjach chcą zabrać do pizzeri Kingę. W głębi duszy ucieszyłem się, że chcą gdzieś zaprosić Kingę. od paru dni była cisza. Nikt jej nie dokuczał ani nic z tych rzeczy, więc myślałem, że chcą ją przeprosić za swoje zachowanie, ale też nie wiem czemu miałem jakieś takie dziwne przeczucie, że nie chodzi im o przeprosiny…..
kiedy chciałem wejść do pizzeri, wybiegła z niej płacząca Kinga. Zdziwiłem się troszeczkę, ale wszedłem do środka. Usiadłem koło Sandry, a wtedy ta pokazała mi filmik nakręcony telefonem komórkowym: Sandra, która siedziała koło Kingi mówiła o niej same przykre rzeczy, a inni się z tego śmieli.
Po obejrzeniu tego filmiku wybiegłem za Kingą, ale za późno…nigdzie już jej nie było. Poszedłem do domu. Rodzice, którzy są psychologami zauważyli, że ze mną jest coś nie tak. Opowiedziałem im o Kindze, Sandrze i o tym co dzisiaj spotkało Kingę. I za nim rodzice zdążyli coś odpowiedzieć, poszedłem spać.
W szkole:
- czemu w piątek tak wybiegłeś? – zapytała mnie Sandra na dzień dobry.
- musiałem coś załatwić……przepraszam.
Kingi tego dnia nie było w szkole. nie było jej również następnego dnia, pojutrze i popojutrze też nie przyszła do szkoły…………
Nie było już jej tydzień, a ja stałem się inny: często zamykałem się w pokoju, rzadko kiedy spotykałem się z Sandrą i z innymi, nie pojechałem na wycieczkę oraz martwiłem się o Kingę. Nie miałem jej numeru telefonu, nie wiedziałem gdzie mieszka. Czułem się bezradny.
Byłem z mamą na zakupach. Zobaczyłem z Kingę, która była taż z mamą. Śledziłem ją.
Kiedy weszła do domu, zapukałem i jej mama wpuściła mnie do środka.……
Kinga może i nie należała do ładnych dziewczyn, ale dla mnie była i nadal jest najładniejszą dziewczyną na świecie……….
Teraz jesteśmy po czterdziestce, jesteśmy już 19 lat po ślubie i mamy synka, a nasza miłość nie zgasła...........

koniec Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
glina417
fan



Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:30, 16 Wrz 2008    Temat postu:

PaBia ślicznie, Andzia obawiam się że już jest za późno, bo ja już jestem od Twojej twórczości uzależniona Jezyk

Gwiazda, przeczytałam "jednym tchem" i mi się bardzo, bardzo podoba, szkoda tylko że bez Edyty, ale wiadomo, nie wszystko musi być z panią doktor w roli głównej Wesoly


Ostatnio zmieniony przez glina417 dnia Wto 17:33, 16 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joan0205
Gość






PostWysłany: Wto 20:17, 16 Wrz 2008    Temat postu:

No to znowu moje, chyba powoli Was zanudzam, co? Jezyk

***

Edyta wróciła do domu. Usiadła przy oknie. Myślała o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, ale przede wszystkim o Kubie. Emocje wzięły nad nią górę. Do jej oczu napłynęły łzy. Wciąż tak bardzo go kochała. Ale nie mogli być razem. Edyta próbowała sobie z tym poradzić. Jednak za każdym razem, kiedy o nim pomyślała, przed jej oczy powracały wspomnienia sprzed 12 lat, kiedy byli razem, zakochani i naprawdę szczęśliwi.
Tymczasem w domu Kuby od kilku dni panowała napięta atmosfera. Zosia czuła, że coś się między nimi psuje. Kuba siedział na kanapie ze wzrokiem wbitym „tępo” w przestrzeń za oknem. Myślał o Edycie. Tak bardzo pragnął być teraz z nią, przytulić się do niej, dotknąć jej delikatnych ust… Gdy do salonu weszła Zosia, postanowił z nią w końcu „poważnie” porozmawiać.
- Zosiu, musimy porozmawiać…
- Kuba, wiem – przerwała mu. – Ostatnio nie układa się nam najlepiej. Ale to tylko chwilowe.
- Czy ty naprawdę chcesz oszukiwać samą siebie?
- Zobaczysz… Wszystko się jakoś ułoży.
- Zośka, czy ty nie rozumiesz? Nic się nie ułoży. Ja po prostu… Nie kocham cię. – w końcu wydusił to z siebie.
- Ale… - Zosi zabrakło głosu.
- Nie, nie kocham cię. – powtórzył Kuba. – To Edyta jest kobietą mojego życia. Tylko ją kocham. Nikt poza nią się dla mnie nie liczy.
- Wiedziałam. Wiedziałam, że nie będziesz potrafił o niej zapomnieć. – wykrzyczała ze złością. – Nienawidzę cię, rozumiesz? Nienawidzę! Wynoś się z domu i mojego życia.
Kuba był już na to przygotowany. Jego walizka spakowana stała przy drzwiach. Wyszedł z domu nawet się nie oglądając. Poczuł, że z jego serca spadł ogromny ciężar. Mimo, że miał ogromne wyrzuty sumienia, nie żałował, że w końcu wyznał jej prawdę. Wsiadł do samochodu i ruszył w drogę…
Na zegarze wybiła północ. Edyta otarła łzy i skierowała się w stronę sypialni. Chciała w końcu położyć się do łóżka i zapomnieć o wszystkim. Nagle zadzwonił dzwonek. W drzwiach stał Kuba.
- Kuba… Co ty tutaj robisz o tej porze? – zapytała cicho.
- Edyta… Ja muszę… muszę z tobą porozmawiać.
- Wejdź, proszę. – powiedziała cicho, otwierając szerzej drzwi.
Kuba wszedł do środka.
- Edyta, ja dłużej tego nie wytrzymam… - spojrzał w jej ciemne oczy. – Kocham Cię! Nie potrafię bez ciebie żyć.
Edyta nie wiedziała, co powiedzieć.
- Ale Kuba… Ty masz przecież rodzinę. Zosię, dzieci… Nie możesz ich tak po prostu zostawić. Przecież oni cię kochają…
- Edytko, nic oprócz ciebie się nie liczy…
- Ale Kuba…
- Rozmawiałem dzisiaj z Zosią, kazała mi się „wynieść” z jej życia. Już od dawna się między nami nie układało. Ale gdy ty znów pojawiłaś się w moim życiu, zrozumiałem, że nie potrafię bez ciebie żyć. Kocham ciebie i tylko ciebie.
- Ja… - Edyta zawahała się, ale po chwili z pełnym przekonaniem powiedziała: - Też cię kocham.
Kuba przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Tak bardzo im tego brakowało. Tej czułości, ciepła, bliskości, którą mogli obdarować tylko siebie nawzajem. Już od dawna chcieli znowu to poczuć, być blisko siebie. Powoli udali się do sypialni. Po chwili leżeli już obok siebie…
- Kocham cię, wiesz? – szepnął jej do ucha.
- Wiem. Ale musisz mi coś obiecać…
- Co takiego? Tobie mogę obiecać wszystko…
- Już nigdy mnie nie zostawisz...
- Nigdy. Nigdy. To był największy błąd w moim życiu. I już drugi raz go nie popełnię – uśmiechnął się i czule pocałował Edytę.
Wtuleni w siebie, myśląc o wspólnej, na pewno szczęśliwej przyszłości, zasnęli…

Wesoly


Ostatnio zmieniony przez joan0205 dnia Wto 20:18, 16 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Madeline
fan



Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WhiTe rOOm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:33, 16 Wrz 2008    Temat postu:

zanudzać to mnie może gościu od PP albo babka od historii Wesoly
bardzo fajnie, szkoda tylko,że takie krótkie Wesoly Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:38, 16 Wrz 2008    Temat postu:

super super super!!!!!!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
glina417
fan



Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:39, 16 Wrz 2008    Temat postu:

joan0205 napisał:
chyba powoli Was zanudzam, co?

jeszcze jeden taki tekst i się wybiorę i Ci osobiście powiem że uwielbiam to czytać albo się w sobie zamknę Jezyk oczywiście że nie zanudzasz, a wręcz przeciwnie Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mada
Gość






PostWysłany: Śro 8:52, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Gwiazda, Asia ŚWIETNIEEE! Piszcie dalej... Wesoly i czekam na cd
Powrót do góry
Magda
nowy



Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:56, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Dziewczynki Wesoly opowiadania wszytskie EXTRA!!!!!! Że ja nie mam takich zdolności... Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia
Administrator



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 891
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarnow/Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:08, 17 Wrz 2008    Temat postu:

no to znowu ja zebyscie mialy coc czytac w te jesienno zimowe poranki i wieczory

Tym czasem Ula po ucieczce od ojca była w domku na działce. Pogoda była dziwna. Z upalnego lata zrobiła się zimna i mokra jesień. Ta była ubrana w cienką, bawełnianą, różową tunikę i rybaczki. Dwa razy zdarzyło się jej przemoknąć. Tego wieczoru miała gorączkę. Po sąsiedzku mieszkał zaprzyjaźniony z nią weterynarz. Osłuchał ją, dał jakieś leki.
Gaba z niecierpliwością czekała na diagnozę. Edyta kręciła się w kółko, pomiędzy izbą, a dyżurką. W końcu koło 22 z zadowoloną miną wyszła od Oli.
- Choć, zbieramy się do domu. Ola też.
- A co z nią?
- Wstrząśnienie mózgu. Wyjdzie z tego. Jutro powinno być już lepiej.
- Dziękuję, pani doktor.
Po tym zdaniu Edyta nie dość, że się uśmiechnęła to zadziornie spojrzała na dziewczynę. Coś mówiła jej na temat zwracania się do siebie. Jednak Gaba miała na to swoje zdanie, jak to piętnastolatka. Po północy wróciły do domu. Edyta wraz z Gabą usiadły jeszcze na chwilę w salonie. Ola pomału zasnęła. Już nie wymiotowała.
- Zostanę z nią jutro.
- Ale przecież ma pani jutro dyżur. Ja mam tylko trzy ważne lekcje, potem mogę się urwać.
- Nie ma mowy. W maju masz egzamin, więc zapomnij o wagarach.
Prawie tydzień od rozmowy z detektywem Frycem, lekarka znów z nim rozmawiała, nie miał dobrych wiadomości. Nikt nie był w stanie mu udzielić jakichkolwiek informacji o dziewczynie. Pomału tracił nadzieję, że uda mu się ją odnaleźć. Jednak Edyta miała przeczucie, że jednak się uda.
Od początku infekcji Uli minęło trzy dni. Zażywane leki nie przynosiły efektu. W ten sobotni wieczór było z nią na prawdę źle. Na jej ciele pojawiły się dziwne krosty, miała coraz wyższa gorączkę, gwałtownie traciła słuch, była senna. Podświadomość kazała je iść w stronę szpitala. Choć bała się, ale wiedziała, że musi. Nie miała pojęcia co się dzieje z jej córką i siostrą. Nie chciała nawet myśleć o tym, że najstarsza z sióstr przerwie swój staż, bo jej siostrom coś się stało. Była już blisko. Coś zawirowało je w głowie. Nad sobą zobaczyła dziwne światło, miała wrażenie, że patrzy na siebie z góry. Nic nie czuła, był niby blisko, ale jednak daleko.
- Pani doktor – sanitariusz przerwał Edycie lekturę jakiś dokumentów
- Tak?
- Jest wezwanie. Dziewczynka, nieprzytomna.
Na miejscu ktoś już reanimował Ulę. Ta nadal nie reagowała na rytmiczne uciskanie jej klatki piersiowej. Przyjechała karetka, Edyta zobaczywszy jej twarz, już wiedziała kto to jest. Zrobiła zastrzyk, znów zaczęła uciskać serce, nie reagowała. Taki stan utrzymywał się już kilka minut.
- Defibrylacja, 150, szybko. – zakomunikowała do sanitariuszy
Nic się nie działo. Kolejne pokrzykiwanie Edyty i kolejne zastrzyki, już miała stwierdzać zgon, ale linia prosta na monitorze zmieniła się w krzywą. Na je twarzy pojawił się uśmiech. Szepnęła coś do jej ucha. Wsadzili ją do karetki. Po kilku sekundach byli w szpitalu. Badania, podłączyła ją do aparatury. Usiadła na skraju łóżka, tak jak kiedyś, przed siedmiu laty. Wzięła jej dłoń w swoją i odezwała się;
- Nie tak szybko przejdziesz na tamten świat, już ja Ci na to nie pozwolę.
W rękach miała już jej wyniki. Zapalenie oskrzeli i wstrząs anafilaktyczny. Teraz bała się o jej mózg. Ponad 3 minuty ja reanimowała. Wierzyła, że ma młody organizm. Pamiętała przeszłość, zdawała sobie, że organizm dziewczyny już raz przeszedł stan zatrzymania akcji serca i śmierci klinicznej. Bała się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:15, 17 Wrz 2008    Temat postu:

swietnie!!!!

ok..teraz gdzie są Madeline,PaBia i reszta,co? Jezyk
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
fan



Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WhiTe rOOm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:33, 17 Wrz 2008    Temat postu:

faaajne Wesoly
Madeline...nie ma zbytnio weny i siły, ale moze cos w weekend sie naskrobie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
glina417
fan



Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:07, 18 Wrz 2008    Temat postu:

KOCHANI ogłaszam że po dłuuuuuuuuuugim oczekiwaniu my znaczy "Glina&Nusia company" mamy zaszczyt przedstawić cd naszego teoretycznie "dzieła" Jezyk miłej lektury Wszystkim czytelnikom


cz.9.1 "dobrze Wam zrobi wyjazd do miejsca z którego nie macie żadnych wspomnień. "

Moja siostra rozmawiała z dr Edytą na korytarzu, a ja spokojnie leżałam w sali, gdy nieoczekiwanie do sali wszedł wujek Witek
- No witam :* - wyraźnie ucieszył się na mój widok
- cześć wujku :* - odpowiedziałam wesoło i przywitałam się z nim
- no widzę że Wasi gliniarze mają mnóstwo roboty, a koleżanka sobie wakacje zrobiła... - zażartował
- kiedyś trzeba...
- a jak się czujesz? - zapytał już poważniejszym tonem
- bywało gorzej - spojrzałam na niego i zobaczyłam że się zaniepokoił - nie no wujku dobrze, naprawde dobrze
- a jak Ci tutaj? da się wytrzymać?
- pewnie
- "pewnie", że ostatecznie jakoś się da czy "pewnie" że, jest okay? - dociekał
- pewnie że jest okay, nawet oswoiłam się z większością lekarzy - uśmiechnęłam się
- no to brawo - odwzajemnił uśmiech - a jedzonko jak?
- Wujku bawisz się w przesłuchanie? Mówię, że jest w porządku - ucięłam spokojnym ale stanowczym tonem tą lawinę pytań
- dobrze, dobrze - powiedział - po prostu się o Ciebie martwię
- wiem wujku, ale naprawdę jestem tu pod dobrą opieką - powiedziałam łagodnie
- tak, tak - spojrzał w kierunku dr Edyty zajętej rozmową z Nusią - no jak ja bym miał takich lekarzy też bym polubił szpital...
- wujku...
- no co, ja tylko mówię - jak zwykle żartował
- tak, jasne... tak samo jak chciałeś być przesłuchany przez Motylka - mój ton również był żartobliwy, wskazałam na lekarkę w którą się wpatrywał - a dr Edyta jest naprawdę bardzo miła i jest kompetentna
- w to nie wątpię, ważne żeby się dobrze Tobą opiekowała - spojrzał na mnie - a co Ci mówi Twoja "policyjna intuicja"?
- że można jej zaufać - odpowiedziałam z przekonaniem
- to dobrze - ucieszył się - będę mógł zostawić Cię w dobrych rękach na jakiś czas
- wujku wyjeżdżasz? - podniosłam się i usiadłam na łóżku
- tak, jadę na delegację do Toskanii - odpowiedział tak, że widać było że z jednej strony się bardzo cieszy z wyjazdu, a z drugiej to bał się nas zostawić same
- no proszę, ja też tak chcę... - próbowałam rozwiać jego obawy - Wujku Ty to się potrafisz urządzić
- a jak - roześmiał się - ale ja tam jadę do pracy
- tak, tak oczywiście...
- wyzdrowiej to następnym razem też pojedziesz - zapewnił
- ta jasne... - odpowiedziałam bez entuzjazmu
- Gosia, co Ci jest? - zapytał patrząc mi prosto w oczy
- mi? nic, a co ma być? - odwróciłam wzrok
- przecież widzę, nie próbuj się wymigać - nie poddawał się - - Wujciowi możesz powiedzieć
- nic mi nie jest...
- dobra, jak nie to nie, może tej dr Edycie się uda to z Ciebie wyciągnąć, a jak nie to trzeba będzie zadzwonić po "wsparcie" - mówił to bardziej do siebie niż do mnie, potem Wujek uznał, że może przez chorobę jestem jakaś "inna niż zwykle"
Spędziliśmy tak jeszcze chwilę rozmawiając, wygłupiając się i żartując na różne tematy, po czym Wujek Witek zebrał się do wyjścia:
- muszę już jechać, wezmę po drodze Magdę, podrzucę ją do domu - powiedział i uściskał mnie na pożegnanie
- szkoda... - lekko posmutniałam - Wujku...
- Tak? - odwrócił się do mnie
- dziękuje za Almercię i za odwiedziny...
- nie ma za co, naprawdę drobiazg, trzymaj się i zdrowiej! - uśmiechnął się i wyszedł z sali
- dobrze
Minęło jakieś pół godziny, a do mojej sali zajrzała dr Edyta:
- oooo... ale się cieszę, że Pani przyszła - podniosłam się
- no widzisz jak Ci dobrze, Wujek, Nusia, wcześniej Motylek wszyscy Cię odwiedzają - usiadła przy mnie na łóżku
- tak, na szczęście mam na kogo liczyć - uśmiechnęłam się do niej
- a mam dla Ciebie dobrą wiadomość - powiedziała odwzajemniając uśmiech
- jaką? - zaciekawiłam się
- nastąpiła poprawa więc przenosimy Cię na normalną salę - wyjaśniła
- to znaczy? - zapytałam patrząc na nią uważnie
- to znaczy, że teraz będzie Cię mogło odwiedzać więcej osób i że co najważniejsze - zdrowiejesz!
- super - odpowiedziałam, ale bez większego przekonania w głosie
- no to zbieraj się bo nowa sala już na Ciebie czeka - udawała, że tego nie zauważyła
- robi się... ale zawiadomisz... to znaczy zawiadomi Pani moją siostrę, że mnie przenosicie? - spojrzałam na nią pytająco
- oczywiście, od dziś będziesz w sali nr 11
Posłusznie wstałam z małą pomocą dr Edyty, stanowczo odmówiłam żeby mnie przewieźli wózkiem ale widząc nie znoszący sprzeciwu wzrok lekarki grzecznie usadowiłam się na łóżku. Przyszła pielęgniarka i zostałam "odtransportowana" do nowej sali. Była to przestronna dwuosobowa sala, po lewej stronie od drzwi było okno przez które widać było park i kawałek parkingu. Miałam leżeć na łóżku od strony okna, drugie stało puste.
- no i jak Ci się podoba? - zapytała mnie dr Edyta
- jestem pod wrażeniem - usiłowałam przybrać żartobliwy ton - nie no nie jest tak źle, będę przynajmniej widzieć kto przyjeżdża
- i jeszcze jedna niespodzianka - lekarka zrobiła tajemniczą minę
- dla mnie? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem i zrobiłam "duże oczy"
- oczywiście że tak - podała mi jakiś przedmiot
- mój telefon! - prawie wykrzyknęłam biorąc do ręki moją Nokię
- kiedy tu trafiłaś musieliśmy go oddać do przechowania bo na OIOMie nie mogłaś z niego korzystać, teraz myślę, że mogę Ci go spokojnie dać, tylko ani słowa do ordynator - mrugnęła do mnie porozumiewawczo
- okay, ma się rozumieć - uśmiechnęłam się w odpowiedzi
- to ja idę sprawdzić co na oddziale, zajrzę do Ciebie później - powiedziała, pożegnałyśmy się i wyszła z sali.
Rozejrzałam się po sali, jak na szpital była przytulna. Przeglądnęłam połączenia nieodebrane w telefonie: Nusia - Motylek (x2) - Tata (x3) - Asik... "sporo tego - pomyślałam - a to co? - spojrzałam na nieznany mi numer na liście - ciekawe kto się chciał ze mną skontaktować... a z reszta nieważne". Zabrałam się za odpisywanie na smsy, sporo się tego nagromadziło przez ten czas, potem zawiadomiłam kilka osób, że odzyskałam telefon bo przenieśli mnie na normalną salę i że wszystko okay. Właśnie miałam zadzwonić do Motylka, bo chciałam z nią pogadać, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk świadczący o tym że przyszła nowa wiadomość, przeczytałam: "pozwoliłam sobie zapisać Ci w kontaktach numer do mnie Wesoly czekam na wiad. Edyta" spojrzałam na nazwę nadawcy u góry "Edyta Kuszyńska Wesoly" uśmiechnęłam się i odpisałam.
Aż do wieczora czas upłynął mi bardzo spokojnie. Kiedy zaczęło się robić ciemno, wstałam nawet z łóżka i wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam dr Edytę przy jednym z nielicznych aut, które pozostały na szpitalnym parkingu. Wywnioskowałam, że tylko zapomniała czegoś z samochodu, ponieważ chwilę później zamknęła bagażnik. Spojrzała na mnie, pomachałam do niej, odwzajemniła gest po czym pokazała mi "migając": "Natychmiast wracaj do łóżka", w odpowiedzi kiwnęłam głową i posłusznie wykonałam polecenie.
Mój spokój nie trwał długo, gdy zobaczyłam kto wszedł do mnie do sali, aż mnie "wmurowało" i z wrażenia nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa. To była ostatnia osoba, której się w tym momencie spodziewałam.
- dzień dobry - usłyszałam tak dobrze znany mi głos - muszę z Tobą porozmawiać...
nie odpowiedziałam, patrzyłam tylko na nią pełnymi przerażenia oczami
- widzę, że już się lepiej czujesz - kontynuowała - nie wiedziałam, że zostałaś przeniesiona do innej sali...
Usiadła na brzegu łóżka, po czym wstała i podeszła do okna, żeby po chwili znów usiąść w tym samym miejscu, a ja leżałam dalej nieruchomo, w moich oczach znów pojawiły się łzy. Całą scenę obserwowała stojąca w drzwiach sali, w taki sposób, że pozostała niezauważona przez nas dr Kuszyńska.
- zupełnie nie rozumiem Twojej reakcji - usłyszałam - Magda jakoś potrafiła ze mną normalnie porozmawiać...
- dobry wieczór - do sali weszła dr Edyta - Gosiu czy wszystko w porządku? - zapytała mnie zaniepokojona, po czym zwróciła się do mojej towarzyszki - Aniu mogę Cię na chwilę prosić?
- dobry wieczór - obrzuciła lekarkę zimnym spojrzeniem, jej ton był bardzo oficjalny - oczywiście
Wyszły na korytarz, stanęły przed salą, bez trudu mogłam usłyszeć każde słowo mimo, iż wychodząc dr Edyta przymknęła drzwi do sali
- Nie dziw się jej reakcji - ton dr Kuszyńskiej był łagodny - to nie jest dla niej takie proste...
- a co Ty możesz wiedzieć o naszych sprawach!?
- tak się składa, że wiem sporo... - zaczęła dr Edyta
- a co powiedziały Ci już tak? - przerwała jej w pół słowa
- nie - odpowiedziała lekarka - Magda mi dała notatnik Gosi, były tam nie tylko rzeczy związane z jej zdrowiem ale też opisanych kilka innych spraw
- dała Ci... - nie kryła zdziwienia - i co pewnie jak zwykle oczywiście one nie są niczemu winne!
- mylisz się - dr Edyta nie dała się wyprowadzić z równowagi - źle je oceniasz
- może i tak, ale to nie usprawiedliwia takiej reakcji na mnie... - wyraźnie "spuściła z tonu" - przecież Magda zareagowała zupełnie inaczej... na początku wręcz się na mnie zdenerwowała... zresztą tak jakby się tym nie przejęła...
- zrozum, że to dla nich obu bardzo trudne, każda przeżywa to na swój własny sposób - tłumaczyła spokojnie - to, że ktoś pozornie nie pokazuje po sobie emocji nie oznacza, że ich nie odczuwa, może właśnie odczuwa je bardziej, tylko okazuje je wobec tych, przy których czuje się bezpiecznie - spojrzała jej prosto w oczy - a musisz wziąć pod uwagę, że...
- ale myślałam, że zależy im na tym żebyśmy się pogodziły - posmutniała - ale teraz to one nie chcą wybaczyć
- ja myślę, że one już dawno wybaczyły... po prostu ona potrzebuje więcej czasu - domyśliłam się, że w tym momencie lekarka wskazała na drzwi od mojej sali - daj im czas na poukładanie tego wszystkiego...
- ale dlaczego Gosia płakała? Byłam przekonana, że się ucieszą... - dopytywała się - a tu jedna mnie "zjechała", a druga płacze...
- czasem tak jest, kiedy stanie się coś nieoczekiwanego, nie zawsze reagujemy zgodnie z przewidywaniami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nusia714
bywalec



Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:10, 18 Wrz 2008    Temat postu:

Wreszcie napisałyśmy Wesoly Miłej lekturki ;*
/Zosiu mam nadzieje, ze błędów nie ma bo Glina wszystkie chyba mi wykryła Wesoly /

cz.9.2 "dobrze Wam zrobi wyjazd do miejsca z którego nie macie żadnych wspomnień. "


-Ale co?- przerwałam natychmiast.
-Może ujmę to tak: fizycznie jest lepiej, o wiele lepiej z nią natomiast gorzej jest ze stroną psychiczną…
-Co Pani sugeruje?
W tym momencie zza zakrętu wyszedł Wujek Witek, minął nas bez słowa tylko się uśmiechnął i znikł w drzwiach od Gosi sali. Lekarka kontynuowała:
-Chodzi mi o Anię, ciągle ją wspomina i się w pewnych stopniu obawia co będzie jak ona tu przyjdzie. Także co będzie po szpitalu czy wszystko wróci do normy czy będzie jeszcze gorzej.
-Przepraszam Pani doktor ale nie zgodzę się. To już trwa od jakiegoś czasu. Niestety osoba która staje się dla nas bardzo ważna a po pewnym czasie robi nam awanturę nie wiadomo o co, wykorzystuje to co jej powiedziałyśmy przeciwko nam, mimo wszystko zostaje w naszych sercach. Dalej jest w jakiś sposób dla nas ważna, można powiedzieć, że czasami staje się autorytetem, który chcemy naśladować choć wcale nie jest idealna w codziennym życiu lecz, wybitna w swoim zawodzie. Po mimo wszystko mamy do niej w jakimś stopniu zaufanie choć oczywiście nie aż tak wielkie którym ją obdarzałyśmy ale jednak ono istnieje. I zapewne nie pozwoliłybyśmy aby jej się cokolwiek stało. Nadal istnieje lęk przed jej reakcjami bo nie chcemy jej w żaden sposób zawieść, zasmucić. Bo jest dalej dla nas bardzo ważna.-wytłumaczyłam.
-Magduś, ja Was rozumiem ale myślałam, że rozmowa z psychologiem może Wam pomorze.
-Nie sądzę. To jest nieuleczalne. Na to nie ma lekarstwa…
-Może przejdźmy do bufetu, skoro Gosia ma gościa, możemy na chwilkę wymknąć się z pod kontroli i na spokojnie pogadać, co Ty na to? -uśmiechnęła się, zmieniając nagle temat rozmowy.
-Jeśli tak Pani chce, możemy iść. –powiedziałam bez zainteresowania.
Ruszyłyśmy do bufetu. Przemijałyśmy kolejne szpitalne korytarze w milczeniu. Gdy doszłyśmy do bufetu, Pani Burczykowa jak zwykle przywitała nas bardzo miło i zapytała się co tym razem zjemy.
-Ja poproszę W-zetkę i kawę a Ty?
-To samo.
-W-zetkę możesz dostać ale kawę w żadnym wypadku.-zwróciła mi uwagę P. Doktor.
-To niech będzie w takim razie sok pomarańczowy.- odparłam nie wyrażając sprzeciwu.
Gdy usiadłyśmy przy stoliku i otrzymałyśmy zamówione ciastka, sok i kawę lekarka powróciła do rozmowy:
-Jeżeli nie psycholog to wiem co Gosi i Tobie pomoże.
-Nam już nic nie pomorze. Powtarzam, to jest nieuleczalne, o tym się nie da zapomnieć…
-Tak ale mam pewien pomysł…
-Zamieniam się w słuch.-oznajmiałam.
- Niedługo wyjeżdżam do Toskanii na sympozjum naukowe i wpadałam na taki pomysł, żebyście pojechały ze mną. W końcu dobrze Wam zrobi wyjazd do miejsca z którego nie macie żadnych wspomnień. To też jest metoda. Tam jest tak bajecznie, tak cudownie, że zapomnicie o wszystkim. Jestem tego pewna.
- Może to i dobry pomysł, skoro tam jest tak pięknie…-rozmarzyłam się, po dłużej chwili dodając- Nasz Wujek leci jutro do Toskanii i będzie tam chyba dwa tygodnie to akurat by się dobrze złożyło. Ale jest jeden problem….nie ma kto się zająć zwierzakami u Wujka bo przecież my od tego z Gosią jesteśmy a obecnie to ja na przemian z sąsiadem ale spróbuje coś wymyślić.
-Wspaniale!!- ucieszyła się dr. Kuszyńska
-Ale na razie nic nie mówmy Gosi, nie chce jej zawieść jak cos nie wypali, dobrze?
-Tak, oczywiście.
Dokończałyśmy ciastka planując wspólny wyjazd, obmawiając wszystkie szczegóły. Gdy skończyłyśmy ciastka, Dr. Edyta dostała telefon z izby przyjęć, była natychmiast potrzebna. Wyszłyśmy z bufetu.
-Pojadę teraz do domu i uproszę Wujka to zobaczymy się jutro.-oznajmiłam.
-Do jutra. Powodzenia.- odpowiadając uśmiechnęła się
Rozeszłyśmy się, każda poszła w swoją stronę.
Szłam korytarzem prowadzącym do wyjścia gdy nagle usłyszałam na sobą znajomy głos:
-Gdzie tak pędzisz?
Odwróciłam się.
-Aaa cześć Wujku Ty jeszcze tutaj?
-Jak widzisz tak. Szukałem Cię, pomyślałem, że możemy wrócić razem.
Zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.
-Dobry pomysł a jak Gosia?
-Dobrze, pogadaliśmy sobie, pożartowaliśmy. Chyba lepiej już z nią, prawda?
-Tak z dnia na dzień jest coraz lepiej, może niedługo już wyjdzie ze szpitala.
-To dobrze.
Doszliśmy do Terracana , wsiedliśmy, ruszyliśmy. Po dłużej chwili zapytałam:
-Wujkuuuu?
-Słucham?
-Długo będziesz w tej Toskanii?
-Dwa tygodnie, ale może się przedłużyć. A o co chodzi? Już się za mną stęskniłaś?- uśmiechnął się.
-Nie, tylko tak pytam. –odwzajemniłam gest.
Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu. A gdy dojechaliśmy, sąsiad właśnie zamykał nasz dom. „Odprowadził pewnie psy, dobra okazja do pogadania z nim”- pomyślałam.
Wysiedliśmy.
-Panie Grąbka!!!- wydarłam się za nim bo już zaczął iść w stronę swojego domu. A był trochę przygłuchy.
-Tak?- odwrócił się
Gdy podbiegłam do niego zaczęłam rozmowę.
-Dzień dobry Panie Mieczysławie.-grzecznie się przywitałam.
-Witam Panienkę.- odpowiedział z uśmiechem.
Zaczęliśmy iść.
-Z Psami wszystko w porządku? Nie sprawiały żadnych problemów?
-Nie. Wszystko w jak najlepszym porządku.
-A bardzo jest to dla Pana uciążliwe?
-Nie. Wierz, że bardzo lubię psy a w domu i tak emeryt wiele do roboty nie ma.
-To dobrze. –uśmiechnęłam się.
-A co Ty się tak pytasz? O co chodzi?
-No bo…-zawiesiłam głos.
-No mów, przecież ja nie gryzę. No może tylko zjadam w całości- roześmiał się.
-Więc tak…wie Pan, że moja siostra jest w szpitalu itd.
-A właśnie jak z nią?
-Już dobrze, do tygodnia powinni ją wypisać. Tylko jest taki problem bo zdaniem lekarki powinna gdzieś wyjechać, najlepiej gdzieś daleko, skąd nie ma żadnych wspomnień. Teraz Wujek wyjeżdża do Toskanii więc chciałam ją tam zabrać i byłaby pod opieką lekarską bo pojechałaby z nami jej Pani doktor Kuszyńska. Tylko chodzi o zwierzaki…
-Nie ma sprawy.-wtrącił nagle sąsiad.
-Naprawdę?
-Tak.-uśmiechnął się.
-Dziękuje!!- ze szczęścia rzuciłam mu się na szyję.
-Naprawdę nie ma za co, to dla mnie przyjemność.
Uśmiechnęłam się.
Pogadaliśmy jeszcze chwilkę, gdy doszliśmy do jego domu, pożegnaliśmy się. W 10 minut później byłam już w domu. Rozsypywałam w kuchni kramy do pojedynczych psich i kocich misek. Gdy skończyłam, pomyślałam, że nadszedł czas rozmowy z Wujkiem. Wyszłam z kuchni, weszłam po schodach i podążyłam do pokoju Wujka.
Dopakowywał właśnie średnią, granatową walizkę.
-Wujku, bo jest taka sprawa…-zaczęłam nadzwyczaj spokojnym, pokornym głosem opierając się o brązową szafę stojącą koło wejścia do pokoju.
-Siadaj.-wskazał na łóżko.
Gdy usiadłam zapytał:
-O co chodzi?
-Rozmawiałam dzisiaj dr. Kuszyńską i zasugerowała, że Gosi bardzo by się przydał wyjazd gdzieś skąd nie ma żadnych wspomnień i pomyślałam…
-O Toskanii? –przerwał mi nagle Wujek.
-Tak. Zły pomysł?
-Nie. Bardzo dobry. A czy jesteś pewna, że jej się nie stanie nic złego czasie podróży i później już na miejscu?
-Pojedzie z nami Dr. Kuszyńska więc wszystko będzie pod kontrolą.
-Nie obciążasz jej za bardzo?
-Nie. Przecież ona jest taka kochana. To był jej pomysł z tym wyjazdem bo ona jedzie na sympozjum naukowe to akurat będzie pod ręką.
-To dobrze się składa. Pozwolisz, że się teraz dopakuje?
-Tak.- uśmiechnęłam się.-Oczywiście.
Wyszłam z pokoju. Poszłam do salonu, włączyłam TV. Leciały wiadomości, oglądnęłam nudząc się potwornie, później zaczął się jakiś serial, który ciągnął się nie skończenie jak telenowela.
-Pójdziesz mnie odprowadzić na lotnisko?- spytał żartobliwym tonem.
-Jak najbardziej. -uśmiechnęłam się.-Tylko wezmę parę rzeczy.
Poszłam do pokoju po torebkę, komórkę, dokumenty i inne rzeczy. Naglę rozległ się dźwięk mojego telefonu- przyszedł sms. Jak się okazało od dr. Kuszyńskiej. „ Gosia miała pewnego „gościa”, musimy koniecznie pogadać, spotkajmy się jutro o 11:00 w szpitalu. Dr. Kuszyńska.”
„O nie…”-pomyślałam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joan0205
Gość






PostWysłany: Czw 23:12, 18 Wrz 2008    Temat postu:

Super.... Naprawdę świetnie się czyta! I już niecierpliwie czekam na cd... Mruga
Powrót do góry
gwiazda0
fan



Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju bez klamek ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:27, 18 Wrz 2008    Temat postu:

glina bardzo ładnie :* Twoje Nusia przeczytam jutro,bo oczy mnie już bolą,ale jak Cię znam,to również jest piękne.

no i czekam na CD :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olga Bończyk Strona Główna -> KOSZ Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 18, 19, 20  Następny
Strona 19 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin