PaBia
fan
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dzióra zwana Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:13, 30 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 385:
Scena w bufecie:
Zosia: Więc przyjęłaś propozycję Żakowej?
Edyta:No wiesz, ta propozycja byłą na tyle interesująca, że...
Z: Że postanowiłaś wycofa się z ustaleń ze mną?
E: Nie...nie to... to nie tak.
Z: A jak?
E: Zosiu, wiesz, jaką mam sytuację. Jestem sama, nie mam dwóch pensji. Wszystkie oszczędności zainwestowałam w klinikę.
Z: Edyta... Myślałam, że traktujemy siebie poważnie.
E: Wiem. Ja naprawdę wierzę, że ta klinika powstanie.
Z: Żeby w ogóle powstała, trzeba włożyć w to mnóstwo energii. A ja widzę, że ty tracisz do tego serce.
E: Nie, nie mów tak.
Z: A jak? Rozmawiajmy szczerze.
E: Jezu, co mam ci powiedzieć?! Gdybym Adam się nie wycofał, gdybym miała jakiekolwiek zabezpieczenie, to...
Z: Zabezpieczenie? Będziesz miała to swoje zabezpieczenie. Zawsze ten wyremontowany parter możesz wynająć na sklep, albo klub fitness.
Mama Mareczka: Pani doktor? Może kawy jeszcze?
E: Nie. Ma pani szarlotkę?
M.M: Pewnie. Dla pani zawsze.
Na parkingu, przed szpitalem:
E: Zosia... Ładnie wyglądasz.
Z:Edyta, nie udawajmy, że nic się nie stało. Nie lubię takich nieszczerych sytuacji.
E: Kuba... Ja naprawdę próbowałam wszystkiego, zanim musiałam zrezygnować.
Kuba: Nie wydaje mi się. Zośka niebo i ziemię poruszyła, żeby załatwić wam te brakujące pieniądze i wszędzie sama była, w niczym nie pomogłaś.
E: Ale przecież doskonale wiesz, że musiałam pracować, bo nie mieliśmy pełnego składu anestezjologów po odejściu Zosi.
K: Bo sama nakłoniłaś Zosię do odejścia.
E: Błagam cię! Przecież wiesz, że wtedy to była trudna sytuacja...
K: No tak, ta trudna sytuacja dla ciebie skoczyła się miękkim lądowaniem na stanowisku, a dla niej jak widać...
E:Chcesz powiedzieć, że wygryzłam ją z pracy?!
K: Edyta, ja nie wiem, może tylko wykorzystałaś sytuację, nie wiem. Przepraszam, śpieszymy się.
EDIT:
ODCINEK 374
I Scena:
E: Zosiu, słyszałam, że ścięłaś się z Żakową.
Z: Tak. Nie ostaniemy tej podwyżki.
E: No to chyba musimy się z tym pogodzić.
Z: I wiesz, co mi jeszcze powiedziała? Że tak naprawdę, to już nie jestem potrzebna. Więc złożyłam wymówienie.
E: Chcesz...chcesz odejść z Leśnej Góry
Z: Nie chcę. Ale sytuacja mnie do tego zmusza.
E: Poczekaj, poczekaj... To, że nas reprezentowałaś nie znaczy, że masz ponosić tego konsekwencje.
Z: Ale wiesz co...tak jak sobie myślę, o tym co sie zdarzyło, to ma to też swoje dobre strony.
E:Jakie?
Z: Może to zmusi mnie do działania, do zmiany. Może to jest własnie sygnał, żeby zmienić coś w życiu.
II: Scena:
E: Nie, nie na fix, okno ma się otwierać, mówiłam to tysiąc razy. Tak, wyobraża sobie pani, ze jak będę chciała umyć okno, to będę musiała wziąść drabinę i wyjść na zewnątrz?! No, tak. Dobrze, przyjadę jutro. Tak, będę.
Z: Wymieniasz okna?
E: Tak, wymieniam okna, drzwi, przebudowuję ściany, tak, jak będziesz chciała zrobić remont u siebie w domu, to zadzwoń do mnie, będę najlepszym fachowcem w mieście!
Z: Przecież ty niedawno odnawiałaś mieszkanie.
E: Ale ja nie robię tego w mieszkaniu. Tylko w swojej klinice.
Z: W swojej klinice?
E: I o tym właśnie chciałam z tobą porozmawiać.
----------------
E: Od pewnego czasu realizuję plan B. Mam pięćdziesiąt procent udziałów w nowej klinice leczenia bólu i inwestora, który poza udziałem finansowym obiecał, żen nie będzie się wtrącał w sprawy merytoryczne.
Z: Klinika leczenia bólu?
E: No. Dobrze wiesz, ilu teraz jest pacjentów cierpiących na migreny, bezsenność i bóle pochodzenia neurogennego. Myślę, że ta klinika to jest...
Z: To jest świetny pomysł.
E: No. Wiesz co, powiedziałaś mi, że chciałabyś spróbować czegoś nowego. Więc, pomyślałam sobie, że może byłabyś zainteresowana moją propozycją?
Z: Jaką?
E: Szukam kogoś, z twoim doświadczeniem, z twoim nazwiskiem na stanowisko dyrektora medycznego kliniki.
Z: Aty?
E: Ja na razie nie zamierzam zajmować żadnego stanowiska. Po prostu będę przychodziła do kliniki, będę miała swoich pacjentów, a potem będę się zajmowała swoimi sprawami.
Z: Poważnie mi to proponujesz?
E: Zosiu, nie zawracałabym ci głowy. Będziesz świetna na tym stanowisku, jestem tego pewna. Ja wiem, że potrzebujesz czasu do namysłu, wiem. Ale im szybciej, tym lepiej.
ODCINEK 375:
E: Słuchaj, musiałam zaintubować pacjenta. Ma niewydolność oddechową, do tego ma hemoglobinę w moczu. Ma pęcherze, owrzodzenia na rękach, prawdopodobnie miał jakiś kontakt z substancją żrącą.
Tretter: To nie metanol?
E: Na pewno nie u niego.
T: Dobra, siostro, wszystkich pacjentów na badanie ogólne moczu, ze zwróceniem uwagi na hemoglobinę. Proszę się położyć.
E: No i jak tam, Adam?
Adam: Fantastycznie. Chcesz?
E: Ładnie z tym wyglądasz.
A: Ty, Edytka, Edytka, ty nie wiesz, czy ja nie nawyprawiałem tam czegoś na tym...
E: Yyy, tak, mówią, że oświadczyłeś się, o yyy, tej pani.
ODCINEK 378:
Mama Mareczka: O Matko jedyna, przepraszam najmocniej!
Zosia: Ale nic się nie stało kochana, dobrze, ja to wytrę. Dam sobie radę.
Do Edyty:
Coś z Van Graffem?
Edyta: Nie dogaduje się z teściową.
Z: No tak. Słuchaj, byłam na budowie, rata kredytu jeszcze nie zeszła, trzeba by było porozmawiać o sprawach finansowych, i w ogóle o organizacji kliniki. Może byśmy się spotkały jutro, co?
E: Yyy...Mam dyżur.
Z: To wieczorem.
E: Jeżdżę karetką, pojutrze też.
Z: No, to kiedy?
E: Wiem, Zosiu, że to nie tak miało być, ale ja mam kredyt do spłacenia i nie mogę... Ja przejmę część twoich obowiązków, naprawdę, obiecuję...
Z: Dobra, rozumiem, rozumiem. Damy radę. Oby do przodu
ODCINEK 381:
Z: Edyta, pół dnia jeździłam z tą babką z biura projektowego, chyba objechałyśmy sto sklepów. Wiesz, jak trudno jest dobrać te wszystkie detale zgodnie z projektem. Ale chyba mamy. Będziesz mogła ze mną jutro pojechać?
E: Zosiu...
Z: Co?
E: Wycofał się główny inwestor.
Z: Co? Jak to?!
E: Jak to, jak to, tak to! A bez tej kasy nie damy sobie rady.
Z: Super... super...
EDIT:
ODCINEK 388
W pokoju lekarskim 1:
Witek: O! Obywatelu kapitanie, melduję oddział gotowy do służby
Adam: Pustej głowy się nie salutuje, nie wiedziałeś o tym?
W: Nie, nie wiedziałem
Edyta: M, ten testosteron.
W: To chyba dobrze?
W pokoju lekarskim 2(rozmowa z Kubą):
Kuba: Pacjent jest bardzo obciążony.
Edyta: Tak, dlatego zdecydowałam o znieczuleniu przewodowym. Tak będzie bezpieczniej. Postaram się, żeby objęło również nadbrzusze.
K: Cały zabieg potrwa czterdzieści, może pięćdziesiąt minut maksymalnie. Dobrze, a kiedy on może być gotowy. Za ile?
E: Za trzy godziny?
K: Trzy godz... Myślałem, że się wcześniej z tym obrobimy.
E: Niestety, ja muszę jeszcze iść na OIOM.
K: Długo to my tak nie pociągniemy, niestety.
E: Kuba. Mam nadzieję, że Zosia nie ma do mnie żalu, to naprawdę nie było moja wina.
K: Może i nie, ale tak wyszło, niestety.
Na OIOM-ie (rozmowa z dyr. Żak):
Edyta: Pani dyrektor...
Żak: Pani doktor...Y, ma pni chwilę.
E: Właśnie miałam do pani wejść.
Ż: To świetnie. Mam dla pani propozycję. Chciałabym, żeby nasz szpital zdobył certyfikat Polskiego Towarzystwa Badanie Bólu. Już o tym rozmawiałam,
E: A to doskonały pomysł, świetnie.
Ż: Cieszę się, że pani się podoba.
E: Naprawdę, fantastyczny pomysł.
Ż: Czyli co, zgadza się pani.
E: Przepraszam...?
Ż: Na wdrożenie tego projektu.
E: Pani dyrektor, bardzo dziękuję za zaufanie, ale...ostatnio za dużo na siebie wzięłam. Długo myślałam i niestety nie będę mogła przyjąć pani propozycji pełnienia obowiązków ordynatora oddziału.
Ż: Myślałam, że się umówiłyśmy.
E: Tak, wiem, ale... Cóż, w tej sytuacji mogę tylko przeprosić za kłopot i zamieszanie.
Ż: Chodzi o doktor Burską. Pani Edyto, pani się kieruje źle pojętą lojalnością.
Pielęgniarka: Przepraszam. Pani doktor, jest pani proszona na salę operacyjną.
E: Już idę. Przepraszam.
W pokoju lekarskim 3(rozmowa z Zosią):
Zosia: Cześć.
Edyta: Cześć. Szukasz Kuby? Jest na bloku.
Z: Nie, przyszłam do ciebie.
E: tak?
Z: Edyta, wszystko tak się jakoś poplątało...Ta porażka z kliniką, no, to nie jest twoja wina.
E: Kuba dał mi odczuć zupełnie coś innego. Wracasz tutaj, to prawda.
Z: Tak, zaproponowano mi, żebym zajęła sie wdrażaniem programu szpital bez bólu.
E: Cieszę się, że tak sobie świetnie poradziłaś.Przepraszam, muszę iść.
EDIT
P.S. Scenki z ostatniego odcinka pojawią się między poniedziałkiem a środą.
ODC. 366
Halina: Pewnie znowu wylądujemy w szpitalu.Od jakiegoś czasu to jest nasz drugi dom.
E: Bożenka, co sie dzieje?
B: To dziwne, jakby miał gorączkę, a jej nie ma. Majaczył, nie ma z nim kontaktu.
H: Nie ma cukrzycy.
E: Słyszysz mnie?Popatrz na mnie. Otwórz oczy. Czy...czy syn miał ostatnio jakieś dolegliwości?
H: Nie, ostatnio nie pojawiło się nic nowego.
E: Nic nowego?
H: Mój syn cierpi na ciężką alergie, zażywa leki antyhistaminowe, ale poza tym nie ma żadnych wad wrodzonych, ani chorób genetycznych, metabolicznych, w stylu zespołu Gauchera.
E: Pani jest lekarzem?
B: Nie, to moja koleżanka z liceum pielęgniarskiego.
E: Aha. A czy syn nie połknął jakichś leków, albo może napił się jakiejś substancji.
H: Czy pani sugeruje, że ja się źle opiekuję dzieckiem?
E: Nie, ja po prostu tylko pytam.
H: Nigdy bym do czegoś takiego nie dopuściła.
E: Dobrze, zabieramy dziecko do szpitala. Zadzwoń do Van Graffa i powiedz, żeby na nas czekał, dobra? Nosze!
ODC. 367
Zybert: Długie jelito i trudne do przejeścia. Ma dodatkowe pętle. Ale nie było śladów hemoroidów. Czasem marzę o tym, żeby powystrzelać osobiście tych lekarzy, którzy nie zajrzą pacjentowi tam, gdzie trzeba. Czekaj, czekaj dziecko, co my tu momy... To krwawienie, to nie hemoroidy, to polip! I to duży. Wżarł się w ściankę.
E: Co zamierzasz zrobić?
Z: Oczywiście usunę go. Jest ładne podejście. Siostro, prosze przygotować pętlę diatermiczną.
E: Y, dobrze, to ja zwiększę znieczulenie.
Z: Coś ostatnio nie widuję pani, pani Edyto w szpitalu.
E: Aa, zawdzięcza pan to pani dyrektor Żak.
Z: Jak to, zawdzięczam? Ja osobiście najchętniej widywałbym panią codziennie. I to non - stop. Ze względów, że tak powiem egoistyczno - zdrowotnych.
E: Zdrowotnych?
Z: Widok ładnej, miłej kobiety poprawia wzrok mężczyźnie. I to w każdym wieku. A ja muszę o siebie dbać.
E: No tak. Pani dyrektor Żak zaproponowała mi umowę o pracę, anie kontrakt, tak jak do tej pory, a sam dobrze wiesz, że jak się pracuje tylko w szpitalu, to to nie jest zbyt korzystne. Dlatego musiałam zorganizować sobie coś innego.
Z: Chyba nie zamierzasz nas opuścić?
E: Nie, nie, oczywiście, że nie. Ale jak mi wyjdzie, to, co planuję, to będę się czuła trochę bezpieczniej.
Z: No, dosyć tego podrywania, pani Edyto. Musze się skupić. Dziękuję.
EDIT
ODC. 395
Monika: Pacjentka w napadzie astmatycznym, podałam dozylnie hydrocortizon i leki rozkurczające oskrzela, ale bez skutku.
Witek: Ile ma lat?
M: Trzydzieści.
W: Brała coś?
M: Nic mi o tym nie wiadomo.
W: Beata, jeszcze ampułka hydrocortizonu.
M: Choruje od dzieciństwa, ale to jest pierwszy taki atak od dawna.
Edyta: Załóż jej dokumentację, ja ją zabieram na OIOM. Jedziemy.
E: Pani Beato, proszę podać setkę prednizolonu dożylnie, a potem co cztery godziny po pięćdziesiąt miligramów, dobrze?
W: I co?
E: Oskrzela ciągle obkurczone.
W: Aha. Trzeba zrobić gazometrię.
E: Koniecznie, będziemy mogli wtedy zmodyfikować tlenoterapię, a teraz podam przepływ na cztery litry, dobrze?
W: Ta.
E: Pani Beatko, podajmy jeszcze stopięćdziesiątkę teofiliny, w powolnym wlewie.
W: Możesz na sekundę? Słuchaj, czuję od niej fajki. W jej przypadku to jest samobójstwo
E: Noo, a w twoim nie?
W: W razie czego podasz mi tlen.
E: Jak się pani czuje?
Pacjentka: Lepiej. Mogę oddychać. To astma.
E: Czuć od pani papierosy. Pali pani? Przy takiej chorbie?
P: Pracuję w pubie, stąd ten smród.
W: Leczy się pani?
P: Jak miałam siedem lat zdiagnozowano u mnie astmę atopową, potem się leczyłam, długo było dobrze, do niedawna.
E: Dlaczego nie poszła pani do lekarza?
P: Pracuję non - stop za barem, mój wspólnik pozwalniał pracowników, a nie chce zamknął pubu, nie miałam kiedy. Pani doktorze, ale skoro atak minął, no to chyba wszystko w porządku.
W: Chce mnie pani zapytać czy może pani wrócić do pracy? Otóż nie może pani wrócić do pracy, dopóki nie stwierdzimy, że nic pani nie grozi. Od jak dawna ma pani to na rękach?
P: Od paru tygodni, to od tego płynu do naczyń...
E: Spokojnie, proszę się położyć.
W: Płyn do naczyń...
Beata: Pani doktor!
Narzeczony pacjentki: Agnieszka, co z tobą?
E: Proszę stąd wyjść, proszę stąd wyjść, proszę poczkeać na zewnątrz!
NP: Agnieszka...
B: Proszę stąd wyjść.
NP: Co z Agnieszką?
B: Proszę poczekać.
NP: Panie doktorze...
W: Nie teraz.
E: Gwałtowanie przyśpieszyła, spadło ciśnienie.
E: Acha, to może być reakcja na leki.
NP: Tak? Z Agnieszką gorzej, ja nie zostawię jej teraz tak samej. Zamykaj w cholerę, wywieś kartkę, że nieczynne.
W: Zapalenie naczyń i astma to mogą być dwa różne objawy tej samej choroby.
E: Tak, to trzeba sprawdzić. Ja wypisze zlecenia, a ty porozmawiaj z rodziną.
W: To jest rodzina?
E: Na to wygląda.
W: Prawidłowy powrót krążenia trwa zazwyczaj siedem sekund. Naście sekund to już jest anomalia.
Agata: Czy testu Allana nie robi się też przy podejrzeniu choroby Burgera?
W :Właśnie między innymi dlatego ją w tym kierunku diagnozujemy.
A: Ale przecież to jest choroba dotycząca mężczyzn... palących mężczyzn. I na dodatek chyba dotyczy raczej kończyn dolnych.
W: Taak, ale to nie znaczy, że nie może pojawić sie na przykład u kobiet, biernie palących, w kończynach górnych.
A: To byłoby bardzo rzadkie.
Zybert: Tym bardziej nie można tego pominąć. Zgadzam się z tobą Witek.
E: Jeśli to Burger, to musimy zrobić angiografię. W jej przypadku nie możemy się opierać na teście Allana.
W: Racja. Angiografia pozwoli nam wykluczyć inne możliwości.
Z: Możemy już przeciwdziałać ewentualnej amputacji, możemy podać jej leki rozkurczające naczynia. Prostaglandynę E1 we wlewie i kwas asycylosalicylowy.
E: Racja. Dobrze, wypiszę zlecenia.
W: Powinien nas pan częściej odwiedzać, profesorze.
Z: Dajecie sobie doskonale radę beze mnie. Uczycie już młodych.
W: Ach, ja się do tego raczej nie nadaję.
Z: Nie krejguj się, Wituś, nie krejguj się. Na ogół ostatni zauważamy, że tak wiele się wokół nas zmienia. A czas płynie.
W: Fakt.
A: Prawdopodobnie ma pani bardzo poważną chorobę naczyń. Przeniesiemy panią na internę i zrobimy bardziej szczegółowe badania.
P: To się nigdy nie skończy.
A: Nie, nie, kiedy włączymy właściwe leczenie, to zmiany na skórze powinny ustąpić w ciągu kilku tygodni.
P :Właściwie co to za choroba?
A: Podejrzewamy zespół Burgera, chorobę naczyń. Ale ostateczna diagnoza jest trudna, bo byłaby pani bardzo nietypowym przypadkiem.
P :Nietypowym?
E: No tak, bo właściwie dotyczy wyłącznie mężczyzn, do tego aktywnie palących.
P: To może to nie to?
A: Wie pani, jest cały szereg chorób naczyń, które dają podobne objawy, więc musimy sprawdzić wszystkie możliwości
P: Czyli astma nie ma z tym nic wspólnego?
A: Według nas astmę i zmiany na rękach może łączyć kwestia palenia.
P: Przecież ja nie palę.
A: Aktywnie - nie, ale jest pani biernym palaczem.
W:Dziękuję.
EDIT
ODC. 400
Marta: Wujku?
Tretter: No, wszystko jest chyba w porządku, bedzie dobrze, mam się za chwilę powinna wybudzać. Ja teraz muszę skoczyć na chwilę na tą imprezę...wiesz, Zyberta. Jakby coś, to dzwońcie, dobra?
E: Jasne.
E: już, spokojnie, pani Ireno, zaraz panią rozintubuję. Już, już, już, już. O, o, jeszcze trochę, jeszcze trochę, OK, już, już, już, dobrze. Już dobrze. Proszę spokojnie oddychać, głęboko. Tak. Głęboko prosze oddychać. Prosze powiedzieć swoje imię.
Irena: I...Irena.
E: Dobrze, proszę spokojnie, głęboko oddychać. Saturacja spada.
M: Jest niewydolna?
E: Nie radzi sobie na własnym oddechu. Podłączę ją pod wspomaganie. Już, pani Ireno, za chwilę będzie się pani lepiej oddychało. Prosze podnieść głowę. O tak, dobrze.
M: Prze...Przepraszam wujku, że dzwoniłam, wszy...już wszystko w porządku. Tak, poradzili sobie.
T: Acha. Ano, dobrze. Dobrze, dzięki. Pa.
M: No to pa. Co się dziej mamo?
Pielęgniarka: Przepraszam.
E: Marta, wyjdź! Wyjdź Marta. Badania na cito.
T: Sprawdźmy jednak, co w szpitalu.
Przemek: Rzeczywiście, w drenie jest sporo krwi.
E: Pojawiła się kilkanaście minut temu i szybko jej przybywa, dlatego cię wezwałam.
P: Cholera, trzeba re-operować. Dzwonię po Trettera.
T: Już nie musisz, pokaż dren. Badania na cito poszły?
E: Tak.
T: Przygotujmy się do re-operacji.
E: Dobrze.
ODC. 401
E: Słuchaj, nie jest dobrze. Ma bardzo niskie ciśnienie.
Rafał: Nie ma odlewu amin presyjnych?
E: Niestety. Zaczęła wpadać w hipoglikemię. Najgorsze, że przestała oddawać mocz.
R: O Boże...
E: Podałam setkę hydrocortizonu, zlecę co osiem godzin.
Tretter: Mamy ostatnie wyniki twoich badań, wiemy co ci jest, dostajesz właściwe leki, także niedługo powinnaś poczuć się lepiej. Słuchaj, ty naprawdę nie brałaś żadnych leków ze sterydami?
Zybert: Słuchaj, wydaje mi się, że mogą być dwie przyczyny takiego wstrząsu. Albo gwałtowne przerwanie leczenia kortykosteroidami, albo niedoczynność podwzgórzowo - przysadkowa.
T: No tak, ale steroidy musimy wyeliminować, przecież sam słyszałeś.
Z: Więc należy dalej diagnozować w kierunku niedoczynności podwzgórza, albo przysadki.
Ostatnio zmieniony przez PaBia dnia Pon 22:27, 22 Mar 2010, w całości zmieniany 7 razy
|
|